Aktualizacja włosowa: ostatnich parę miesięcy

Ostatnio opowiedziałam wam w kilku słowach o przyczynach mojej dłuższej nieobecności. W tym wpisie chciałabym Wam pokrótce przedstawić to, jak w tym czasie dbałam o włosy. Czego używałam i ogólnie jak w tym szalonym czasie rozjazdów, życia i tropikalnego australijskiego lata udało mi się zadbać o ich stan. Niektóre rzeczy wyszły mi w 120%, a nad niektórymi muszę jeszcze trochę popracować. Zapraszam was więc do mojej pogadanki na ten temat w dalszej części.

Jedną z podstawowych rzeczy w mojej pielęgnacji włosów, na której bardzo mi zależy to gęstość. I przez te parę miesięcy udało mi się bardzo fajnie zawalczyć o jej zwiększenie. Głównym sprawcą całego tego efektu wow, powiem wam już teraz, jest olej rycynowy (o którego właściwościach i zastosowaniu pisałam wam tutaj). Tak zgadza się ten sam stary poczciwy olej rycynowy, o którym zapewne słyszeliście już tysiąc razy na tym i na wielu innych blogach. Cóż poradzić, jak to kiedyś miewał w zwyczaju mawiać mój Dziadek "jeśli coś działa to, po co to zmieniać". A więc stawiając na pewniaki, postawiłam na nie i ja. Skórę głowy starałam olejować się raz czasami dwa razy w ciągu tygodnia. Pozostawiając olej na czas od 30 minut do około 1,5 h. Sam olej nakładałam prosto z butelki za pomocą pipety. Nie podgrzewałam go ani nie mieszałam z innym olejem. Bardzo lubię efekt, jaki obserwuje po jego dłuższym solowym użyciu. Z braku czasu nie rozejrzałam się w końcu za ziarnami kozieradki, którą wręcz uwielbiam. Uważam, że jeśli chodzi o wcierki, to nie ma ona sobie równych. Jednak tym razem musiałam obejść się bez ponieważ jeszcze nie udało mi się znaleźć jej w australijskich sklepach :). Na długość włosów często nakładałam olej z orzechów włoskich, o którym pisałam wam tutaj albo oliwę z olivek, o którym z kolei pisałam wam tutaj. Są to jedne z moich ulubionych olei, a w takim czasie kiedy zbytnio nie miałam tego czasu na eksperymenty, postanowiłam stawiać na wypróbowane produkty.


Drugą rzeczą, o którą udało mi się zawalczyć to długość (chociaż wiem, że końcówki muszę podciąć). Jednak jestem bardzo zadowolona z ich długości, bo w końcu udaje mi się uzyskać te upragnioną długość do pasa. Również w tym przypadku, dbania o włosy po długości postawiłam głównie na sprawdzone maski/odżywki: Garnier Fructis Hair Food: Macadamia, o której pisałam wam tutaj, Garnier Oil Repair, która jest chyba jedną z moich ścisłych ulubienic. Możecie poczytać o jej zaletach i moich uwagach na jej temat tutaj. Do tego doszło moje ostatnie odkrycie Hask Orchid & White Truffle (której recenzje napiszę wam wkrótce). Poza tym używałam kilku nowych np.  Schwazkopf extra care: oil nutritive keratin + beauty oils, Garnier Hair Food: Aloe, odżywki z Organic Care. Jako protein co jakiś czas, przeważnie co 2 tygodnie używałam żółtka jajka. Natomiast z półproduktów głównie stosowałam: miod, aloes, sok z cytryny, żelatynę i galaretki (jako opcję do laminowania).


Sprawy, które niekoniecznie potoczyły się po mojej myśli to głównie nawilżenie i puszystość. Nad porządnym nawilżeniem mam zamiar popracować, teraz kiedy w końcu temperatury nieco spadły. Ze względu na kwarantannę cały czas spędzamy w domu. Nie wychodzimy praktycznie nigdzie, zwłaszcza nie spędzamy godzin na plaży, a także nie kąpiemy się w słonym Oceanie. Także mam nadzieję, że ta cała bolesna sytuacja wyjdzie, chociaż moim włosom na dobre. Dodatkowo chciałbym popracować nad ich skrętem. Jestem ciekawa, jak będą wyglądały w wersji kręconej. Za poleceniem koleżanki zakupiłam krem od Marc Anthony - Curl Envy. Jestem ciekawa jego działania, bo w Australii jest on szalenie popularny. 

A jak Wam minęło tych ostatnich parę miesięcy? 

Pozdrawiam,
Madeline




3 komentarze:

  1. Masz piękne długie włosy, też borykam się z problem puszenia się włosów, więc jeśli znajdziesz jakiś złoty srodek to chętnie o nim poczytam
    Pozdrawiam, MAda

    OdpowiedzUsuń
  2. Trzymam kciuki, aby wszelkie plany włosowe spełniły się po Twojej myśli. 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie moge sie napatrzeć. Piekne wlosy.

    OdpowiedzUsuń

Polecane Posty

Czy to tu się jeszcze pisze? – refleksja blogowa, powrót i sens pisania w 2025

Nie pamiętam, kiedy ostatni raz logowałam się tutaj bez poczucia lekkiego wstydu.. Wiesz, tego rodzaju „zaraz-napiszę-tylko-najpierw-odkurzę...

Copyright © Je suis Madeline , Blogger