Pomysły na spędzanie czasu w domu, które poprawią Twój nastrój (nie tylko podczas lockdownwnu)
Z tym zasłanianiem oczywiście żartowałam, chociaż przyznaję, trudno będzie wysiedzieć w domu, gdy na zewnątrz znów gości australijska, ciepła jesień, a my jesteśmy już wymęczeni kilkoma tygodniami nieustających deszczy, powodzi i oblepiającej z każdej strony wszystkich i wszystko wilgoci. Niestety, dokładnie w momencie, gdy pogoda się poprawiła to niestety nie możemy z niej skorzystać. Nie ma jednak sensu się łamać i narzekać. W takich sytuacjach zawsze staram się szukać jakichś pozytywów, nawet jeśli bywa to trudne. Abyście mogli lepiej zrozumieć, jak to wygląda u nas, postaram się krótko wszystko nakreślić.
Przez większą część czasu życie toczy się tutaj dość normalnie, choć dopiero niedawno zyskaliśmy możliwość swobodnego podróżowania poza granice stanu. Przez długi czas granice pozostawały zamknięte, a my mogliśmy poruszać się jedynie w jego obrębie. Porównując sytuację do tej w Polsce, nasze restrykcje są zazwyczaj bardzo łagodne, ale kiedy już są wprowadzane, to w sposób zdecydowany i dość intensywny. Dziś postanowiłam stworzyć dla siebie mały „plan działania” na najbliższe dni. Przy okazji pomyślałam, że podzielę się z Wami kilkoma czynnościami, które pomagają mi się zrelaksować i nie skupiać na tym wszystkim, z czym wszyscy musimy się mierzyć na całym świecie.
Tym raczej nikogo nie zaskoczę, muzyka to jedno z największych osiągnięć ludzkości, które towarzyszy nam każdego dnia. Gdy czuję, że zaczynam za dużo myśleć lub stres mnie przytłacza, włączam (tak jak miliony innych ludzi) swoje ulubione playlisty. Nic odkrywczego choć dla mnie jest to bardzo terapeutyczne. Czasem oglądam przy tym także teledyski, żeby skutecznie oderwać się od natłoku zbędnych myśli. Zaczynam najczęściej od moich ukochanych lat 80., a później daje się ponieść nastrojowi, czasem w poszukiwaniu czegoś nowego, innym razem zatrzymując się przy jednym z moich ulubionych zespołów i wspominając wszystkie chwile, w których słuchałam ich muzyki, które wracają do mnie jedna po drugiej.
Na co dzień rzadko mam czas na takie błogie rozczulanie się i sentymentalne podróże. Jeśli już słucham muzyki, to najczęściej w słuchawkach, w drodze z pracy lub podczas sprzątania. Jednak za każdym razem skupiam się na tym co we mnie porusza, przynajmniej wtedy kiedy słuchanie muzyki traktuje jako swoistą ucieczkę od swoich niesfornych myśli i Świata.
Nie ma dla mnie lepszego sposobu na „oswojenie” pandemicznego stresu niż oglądanie starych filmów. Oprócz ich niepodważalnych walorów np. inteligentnego humoru (którego coraz częściej brakuje mi w dzisiejszym kinie), niesamowitych kostiumów, aktorów i kreatywnych historii, doceniam w nich to, że przypominają mi o jednej bardzo ważnej rzeczy: ludzkość przetrwała znacznie trudniejsze czasy niż to co przechodzimy obecnie.
Wiele klasyków, które dziś uważamy za ponadczasowe, powstało w latach 30., w czasie II wojny światowej lub tuż po niej. To pokazuje, że sytuacja, z którą dziś się mierzymy, nie jest najgorszą z możliwych. Nie musimy walczyć na frontach wojny, ryzykując życie dla wolności, ani żyć w cieniu pandemii tak okrutnych jak hiszpanka, gruźlica czy dżuma. Przetrwaliśmy już wiele, a COVID, na szczęście, nie jest aż tak dramatycznym wyzwaniem.
Rok temu po raz pierwszy w życiu obchodziłam urodziny w czasie pandemii, bez rodziny, bez przyjaciół, ale za to z najwspanialszym człowiekiem na świecie, moim Mężem. Dostałam też prezent, o jakim marzy każdy książkoholik: czytnik Kindle. Na początku byłam nastawiona sceptycznie, bo lubię trzymać książkę w rękach, czuć zapach papieru, ale moje oczy szybko mi podziękowały. A przyczyna była tego bardzo prosta ponieważ większość czasu czytam książkim wieczorami albo nocą. Aby zapewnić odpowiednie oświetlenie do czytania wieczorami musiałabym używać jasnego bielszego światła, a zdecydowanie bardzie preferuję to ciepłe, przytulne żółtawo-pomarańczowe imitujące blask kominka. Nie ukrywam, że mój wzrok ucierpiał trochę na tym, ale dzięki Kindlowi, nie muszą już więcej mrużyć oczu bądź męczyć się z jasnym światłem. Po kilku tygodniach od używania Kindla przestałam nawet używać nawilżających kropli do oczu. Co nie znaczy, że przestałam czytać normalne książki, staram się znajdywać na nie czas w ciągu dnia.
Poniżej znajdziecie mój TOP 8 ulubionych tytułów, które przeczytałam w ciągu tego roku. (W samej Sadze o Ludziach Lodu jestem już przy dziesiątym tomie!)
Lubię wracać myślami do miejsc, w których byliśmy. Do tych chwil, które minęły, ale zostawiły po sobie ciepły ślad w naszej pamięci. W głowie odtwarzam obrazy, dźwięki, zapachy, nawet to, jak wtedy padało światło. Zastanawiam się, kiedy znów będziemy mogli tam wrócić, ale już bez pośpiechu, bez ograniczeń, tak po prostu, ze spokojem w głowie i sercu.
Ten czas spędzany w domu to też doskonała okazja, by w końcu uporządkować wspomnienia. Zabrać się za coś, co zawsze odkładałam na później czyli kolekcjonowanie zdjęć do albumów. Mam już zapełnione trzy nowe foldery z ostatnich miesięcy i już nie mogę się doczekać kiedy będziemy oglądać je na papierze.
Teraz czeka mnie ich ostatnie przejrzenie: selekcja, decyzje, drobna korekta i wysyłka do fotografa. Lubię ten proces. Ma w sobie coś rytualnego, zatrzymuje czas, pozwala docenić to, co się wydarzyło i ułożyć to w jakąś opowieść. Taką, którą potem można otworzyć w leniwe, deszczowe dni i wrócić choćby na chwilę do tych wszystkich małych, ważnych momentów.
To chyba najlepszy lek, który działa zawsze, niezależnie od nastroju. Nic tak nie koi mojej przytłoczonej duszy, jak rozmowa z kimś bliskim, z rodziną lub przyjaciółmi. Myślę, że większość z nas to zna, czasem wystarczy jedno dobre słowo, kilka zdań wypowiedzianych z troską, by rozgonić najciemniejsze chmury nad głową.
Nie mogę się już doczekać, aż znowu ich zobaczymy. I czasem nie ukrywam, jestem po prostu zła, że przez to całe zamieszanie nie widzieliśmy się od ponad roku. Ale z drugiej strony… coraz częściej czuję wdzięczność. Wdzięczność za to, że mamy technologię, która pozwala nam pozostać w kontakcie mimo odległości. Wideorozmowy, media społecznościowe, wiadomości, to wszystko sprawia, że mimo iż żyjemy po drugiej stronie globu, mamy kontakt z naszymi bliskimi niemal codziennie.
Czasami to kilka minut z kubkiem herbaty, innym razem godzinna rozmowa, a bywa i tak, że spędzamy razem całe weekendowe wieczory, marząc o wspólnym stole. Kiedy pomyślę, że jeszcze 30 lat temu emigracja oznaczała niemal całkowite odcięcie, doceniam, jak wiele mamy dziś.
A Wy? Macie swoje sposoby na to, by przetrwać domowe dni?
Będzie mi bardzo miło, jeśli podzielicie się nimi w komentarzach i może zainspirujecie też innych.
Pozdrawiam Was serdecznie i życzę dużo zdrowia, Madeline
Czytanie książek to świetna rozrywka, która w czasie pandemii wraca do łask.
OdpowiedzUsuńJa podczas pandemii... nie czuję bym coś straciła. WIększość moich pasji wykonuję w domu, ćwiczę w domu od zawsze, uczę się, rozwijam itd. Wszystko i tak robiłam w domu :)
OdpowiedzUsuńDodałabym jeszcze domowe spa i rozwijanie pasji, na które nie miało się czasu :)
OdpowiedzUsuńJa dużo czytam w czasie pandemii. Zawsze brakowało czasu. Teraz w końcu go mam 😊 kiedy ogłosili pierwszą pandemie, nauczyłam się szydełkować i ciągle rozwijam ta pasję 🥰🥰
OdpowiedzUsuń