Czerwcowa aktualizacja włosowa - poźno, ale z sercem (i oceanem w tle)
Nie wiem, kiedy minął mi ten czerwiec, naprawdę. Gdybym miała go podsumować jednym słowem, byłoby to: zabiegany. Ale zabiegany w najlepszym możliwym znaczeniu. Na początku miesiąca przyleciała do nas moja Mama 💛 Po długim czasie na odległość wreszcie znowu mogłyśmy być razem (i to nie tylko na FaceTimie), ale co najważniejsze mogła ona w końcu zobaczyć na żywo swojego wnuckza. Od momentu, kiedy wylądowała, codzienność zamieniła się w mini wakacje (takie pół-etatowe, bo dookoła nas cały czas toczyła się nasz codzienność).
To wszystko sprawiło, że moja pielęgnacja włosów była… hmm… minimalistyczna, ale za to dobrze przemyślana.
🌿 Oleje — czyli szybkie, sprawdzone klasyki
W tym miesiącu najczęściej sięgałam po:
-
olej z nasion siemienia lnianego – mój ratunek, gdy czułam, że włosy zaczynają być smętne i matowe. Wygładza, nie przeciąża i tworzy idealny film na włosach, który skutecznie zatrzymuje wewnątrz wszystkie odżywcze składniki. Zostawiałam go na 1–2 godziny przed myciem, zazwyczaj na wcześniej zwilżone włosy płukanką miodową, o której kiedyś pisałam wam tutaj.
-
olejek Garnier Botanic Therapy (arganowy) – aplikowany po myciu, głównie na końcówki. Kocham jego zapach, daje wrażenie zadbania nawet wtedy, gdy wszystko robi się na szybko.
-
olejek z migdałów – idealny na dni „zero wysiłku” — szybki w aplikacji, lekki, a włosy od razu wyglądają lepiej.
olejek z czarnuszki - który już od lat jest moim ukochanym filtrem UV na włosy. Używam go od lat i nie trafiłam jeszcze na inny skuteczny zamiennik.
-
Garnier Fructis z trzema olejami – używam jej od lat i to jeden z tych produktów, które mam zawsze „na wszelki wypadek”. Działa, wygładza, pachnie jak lato.
-
Pantene Odżywka Nawilżająca do Codziennego Stosowania – jak mleko ryżowe dla włosów:
delikatna, lekka, ale przyjemnie zmiękcza. Sprawdza się, gdy nie chcę przedobrzyć.
🧴 Maski - domowe DYI
- Domowo maska z żółtka jajka, miodu i oleju z siemienia lnianego bądź migdałowego. To mój absolutny hir i ciągle do niej wracam. Nic tak nie odżywia moich włosów po dniu spędzonym na plaży jak ona ! Zwykle daje ja na włosy przed myciem i trzymam pod turbanem na około 3-4
🧼 Stały ukochany Szampon
Aveeno Rose Water & Chamomile – kupiłam z ciekawości ponad 2 lata temu i… został na dobre. Próbowałam chyba już jego wszystkich możliwych wariacji, ale Woda Różana i Rumianek jest moim ulubionym szamponem ever ! Jest delikatny, ale dobrze oczyszcza. Pachnie świeżo, kwiatowo (ale nie dusząco) i naprawdę nie plącze włosów. Używam go z przyjemnością – szczególnie po dniu spędzonym na plaży, kiedy wszystko jest lekko słone i wietrzne, a moje włosy pełne drobinek piasku i soli.
✨ Podsumowanie:
Nie było wielkiego eksperymentowania, ale mimo to włosy trzymają formę. Dzięki regularnemu olejowaniu i prostym produktom:
-
końcówki przeżyły wszystkie spacery nad oceanem,
-
włosy są miękkie i błyszczące,
-
a ja nie miałam wyrzutów sumienia, że "za mało je ogarniam"
Pielęgnacja dostosowana do życia oto moje hasło czerwca. Lipiec jest już zdecydowanie bardziej różnorodny pod względem tego czego używam więc wleci wkrótce parę polecajek :)


Regularność to zdecydowanie złoty środek na zachowanie świeżości włosów.
OdpowiedzUsuńZgadzam się w pełni, systematyczność w pielęgnacji potrafi zdziałać dla włosów prawdziwe cuda 😊❤️
UsuńPokażesz swoje olejki? Uściski ♥️
OdpowiedzUsuńJeśli interesuje Was moja „obecna” kolekcja olejków, to chętnie o niej napiszę 🥰 Uściski ♥️
Usuń