A miało być tak pięknie: COSNATURE AVOCADO & MANDEL
Czasami przychodzi taki moment kiedy zachodzisz w głowę o co tutaj tak naprawdę chodzi i dlaczego coś co powinno działać koncertowo wychodzi na totalną klapę. W moim przypadku już od dawna przeczuwałam smutny koniec tej historii, ale miałam w głębi duszy nadzieję, że jednak się to zmieni. Największą nadzieję pokładałam przede wszystkim w składzie i w dwóch olejach, które moje włosy kochają od zarania dziejów. To taki trochę nasz "polski syndrom" bo miało być dobrze a wyszło jak zwykle.
Odżywkę Cosnatura z awokado i olejem z migdałów poleciła mi koleżanka u której sprawdziła się całkiem dobrze. Sam skład zapowiadał się bardzo obiecująco już na samym początku zarzucając na mnie woalkę zachwytu potrójnym kompleksem olejów:
- olej arganowy - niezawodny jeśli chodzi o pielęgnacje włosów suchych i łamliwych. Dzięki zawartości kwasów tłuszczowych oraz witaminie E głęboko odżywia i nawilża, czego efektem staja się lśniące i łatwe do rozczesywania włosy.
- olej ze słodkich migdałów - zawiera wiele substancji odżywczych przez co tak wieloetapowo działa na włosy i regeneruje je poprzez każdą ze struktur dzięki zawartości m.in. protein, soli mineralnych, witamin A, E, D i z grupy B włosy przestają się puszyć, mniej plątać i nabierają zdrowego wyglądu.
- olej awokado - zawiera tłuszcze jednonienasycone, które odżywiają i wzmacniają włosy a przede wszystkim tworzą bardzo trwały film na włosach, który chroni je przed uszkodzeniami. Połączenia antyoksydacyjne witaminy E, steroli i nawilżających jednonienasyconych kwasów tłuszczowych zapewnia również ich szybszy wzrost oddziałując na cebulki włosów, poprawiając ich kondycję, i łagodząc podrażnienia.
Dla którym przeciwwagą są:
- hydrolizowane proteiny migdałów - mają za zadanie uelastycznić i wbudować się w strukturę włosa czego efektem ma być ich wygładzenie. Ponad to ma zapobiegać wszelkim łamaniom, elektryzowaniu się i poprawić ich kondycję.
- hydrolizowane proteiny pszenicy - ich główne zadanie skupia się na przenikaniu do korzenia włosa i zatrzymaniu w nich wilgoci. Co miałoby przenieść się na regenerację i odbudowę zniszczonego wewnątrz włosa.
Zatroszczono się nie tylko o zewnętrzne wizualne efekty "zdrowszych włosów", ale o ich faktyczną odbudowę u podstaw i regenerację ich mniejszych ubytków, przynajmniej tak mamy w teorii. Byłam tak dobrze nastawiona do tej odżywki czytając skład, że to kubło zimnej wody, wylanej na moją głowę patrząc na nie po wyschnięciu w lustrze przywróciło mnie do rzeczywistości bardzo drastycznie. Używałam jej zarówno solo jak i w parze jako pierwsze albo drugie O z metody OMO, ale zawsze kończyło się to źle albo jeszcze gorzej.
Dzisiaj postanowiłam dać jej ostatnią szansę. Zaczęłam więc od nałożenia jej na wilgotne włosy wcześniej oczyszczone szamponem lnianym z barwy naturalnej. Na to nałożyłam odżywkę i delikatnie wczesałam ją we włosy pozostawiając pod reklamówką + czapką na około 40 minut. Później wszystko spłukałam a na koncówki nałożyłam serum olejowe, które obecnie testuje.
Choć na pierwszym zdjęciu wydaje się, że nie jest aż tak źle to już na zdjęciu bez lampy dopiero widać jak wyglądały naprawdę. Najbardziej uderza mnie ich szorstkość i brak jakichkolwiek chęci do skręcania (bardziej niż zwykle). Przypuszczam, że było to spowodowane spuszeniem i tendencją do elektryzowania się. Ogólnie wyglądały jak spuszone sianowate coś co do końca nie chce się określić czy jest jeszcze włosami czy będzie walczyć o swoją niepodległość.
Co do wydajności to jest skrajnie mała, wystarczyła mi na 2-3 mycia na szczęście (a raczej nieszczęście) dostałam drugą od inne koleżanki, u której również się nie sprawdziła więc mogłam wypróbować z nią więcej wariacji włosowych. Nakładałam ją również pod olej, ale kończyło się to tylko potrójnym myciem włosów więc też nie polecam.
Zastanawiam się co jest tego przyczyną bo patrząc szerzej na skład mamy wodę, dobry alkohol tłuszczowy, glicerynę, olej słonecznikowy, SLS, po czym substancje wskazane jako skład podstawowy i pare konserwantów, emulgatorów i zapach.
Aqua, cetearyl alcohol, glycerin, helianthus annuus seed oil (olej z nasion słonecznika), glyceryl stearate, lecithin, sodium cetearyl sulfate, prunus amygdalus dulcis oil (olej ze słodkich migdałów), persea gratissima oil (olej z awokado), pca glyceryl oleate, olus oil (olej roślinny), argania spinosa kernel oil (olej arganowy), hydrolyzed sweet almond protein (hydrolizowane proteiny migdały), hydrolyzed wheat protein (hrydrolizowane proteiny pszenicy), xanthan gum, citric acid, parfum, linalool, benzyl alcohol, benzyl salicylate, limonene, sodium benzoate.
Jedyne rozwiązanie widzę w działaniu hydrolizowanych proteina pszenicy bo moje włosy nigdy ich nie lubiły i zawsze po nich się puszą i elektryzują, ale czy substancja której z wymienionej piątki jest najmniej powinna tak istotnie wpływać na działanie kosmetyku ? Używałyście jej może, jak sprawdziła się u Was?
Pozdrawiam, Madeline
Z Cosnature używałam tylko pomadki do ust i kremu pod oczy. ;) Z odżywką nie miałam styczności i jak widzę, całe szczęście.
OdpowiedzUsuńZ tej firmy nie miałam w sumie nic - szkoda że polecony kosmetyk się nie sprawdził...no ale z drugiej strony każda z nas ma odrobinę inną skórę i rodzaj włosów...może to o to chodzi?
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
Thanks for your sharing 😊 good post 😊
OdpowiedzUsuńhttps://camdandusler.blogspot.com