Aktualizacja włosowa: ostatnich parę miesięcy
kwietnia 16, 2020
3
aktualizacja
,
haircare
,
jak zapuścić włosy
,
naturalne składniki
,
olejowanie
,
pielęgnacji włosów
,
równowaga peh
,
włosing
,
włosomaniaczka
Ostatnio wspomniałam Wam w kilku słowach o przyczynach mojej dłuższej nieobecności. Dziś chciałabym opowiedzieć, jak w tym czasie dbałam o włosy, czego używałam, co się sprawdziło, a co wymaga jeszcze dopracowania. Mimo szalonego tempa, licznych rozjazdów i tropikalnego, australijskiego lata udało mi się utrzymać je w całkiem dobrej kondycji. Niektóre rzeczy wyszły mi na sto dwadzieścia procent, inne wciąż mam na liście „do poprawy”.Zapraszam was więc do mojej pogadanki na ten temat w dalszej części.
Gęstość – mój priorytet
Jednym z głównych celów mojej pielęgnacji była gęstość. I muszę przyznać, że przez ostatnie miesiące udało mi się o nią naprawdę skutecznie zawalczyć. Największym sprzymierzeńcem w tym temacie okazał się stary, poczciwy olej rycynowy, o którym pisałam wam tutaj).
Tak zgadza się ten sam stary poczciwy olej rycynowy, o którym zapewne słyszeliście już tysiące razy na tym i na wielu innych blogach. Cóż poradzić, jak to kiedyś miewał w zwyczaju mawiać mój Dziadek "jeśli coś działa to, po co to zmieniać". A więc stawiając na pewniaki, postawiłam na nie i ja. Starałam się olejować skórę głowy raz, a czasem dwa razy w tygodniu.”. Pozostawiając olej na czas od 30 minut do około 1,5 godziny. Sam olej nakładałam prosto z butelki za pomocą pipety. Nie podgrzewałam go ani nie mieszałam z innym olejem. Bardzo lubię efekt, jaki obserwuje po jego dłuższym solowym użyciu. Z braku czasu nie rozejrzałam się w końcu za ziarnami kozieradki, którą wręcz uwielbiam. Uważam, że jeśli chodzi o wcierki, to nie ma ona sobie równych. Jednak tym razem musiałam obejść się bez niej, ponieważ jeszcze nie udało mi się znaleźć jej w australijskich sklepach :). Na długość włosów często nakładałam olej z orzechów włoskich, o którym pisałam wam tutaj albo oliwę z olivek, o którym z kolei pisałam wam tutaj. Są to jedne z moich ulubionych olei, a w takim czasie kiedy zbytnio nie miałam tego czasu na eksperymenty, postanowiłam stawiać na wypróbowane produkty.
Długość – wreszcie do pasa
Drugą rzeczą, o którą udało mi się zawalczyć to długość (chociaż wiem, że końcówki muszę podciąć). Jednak jestem bardzo zadowolona z tego jak obecnie wyglądają moje włosy, bo w końcu udaje mi się uzyskać te upragnioną długość do pasa. Również w tym przypadku, dbania o włosy po długości postawiłam głównie na sprawdzone maski/odżywki:
Poza tym używałam kilku nowych np. Schwazkopf extra care: oil nutritive keratin + beauty oils, Garnier Hair Food: Aloe, odżywki z Organic Care. Jako protein co jakiś czas, przeważnie co 2 tygodnie używałam żółtka jajka. Natomiast z półproduktów głównie stosowałam: miod, aloes, sok z cytryny, żelatynę i galaretki (jako opcję do laminowania).
Sprawy, które niekoniecznie potoczyły się po mojej myśli to głównie nawilżenie i puszystość. Nad porządnym nawilżeniem mam zamiar popracować, kiedy w końcu temperatury nieco spadną. Przez kwarantannę niemal cały czas siedzimy w domu, nie wychodzimy prawie w ogóle, nie spędzamy godzin na plaży ani nie kąpiemy się w słonym oceanie. Mam więc nadzieję, że ta trudna sytuacja chociaż moim włosom wyjdzie na dobre Dodatkowo chciałbym popracować nad ich skrętem. Jestem ciekawa, jak będą wyglądały w wersji kręconej. Za poleceniem koleżanki zakupiłam krem od Marc Anthony - Curl Envy. Jestem ciekawa jego działania, bo w Australii jest on szalenie popularny.
A jak Wam minęło tych ostatnich parę miesięcy?
Pozdrawiam,
Madeline
Masz piękne długie włosy, też borykam się z problem puszenia się włosów, więc jeśli znajdziesz jakiś złoty srodek to chętnie o nim poczytam
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, MAda
Trzymam kciuki, aby wszelkie plany włosowe spełniły się po Twojej myśli. 😊
OdpowiedzUsuńNie moge sie napatrzeć. Piekne wlosy.
OdpowiedzUsuń