Ricey Beach i latarnia morska z tajemniczą historią, Rottnest Island cz. III
Ostatnia już część trylogii o Rottnest Island domu małych słodkich zwierzątek, które nazywają się Quokki. Jeśli chcecie zobaczyć poprzednie dwie części zapraszam tutaj Rottnest Island w odwiedzinach u Quokk na spotkanie z tymi uroczymi, okrzykniętymi najbardziej uśmiechniętymi ssakami na Świecie i po drugą część Eagle bay - zatoka fok i spienionych fal, Rottnest Island cz. II. W ostatniej części zabieram Was na wycieczkę po najpiękniejszej moim zdaniem plaży i tajemniczej latarnii morskiej.
Ricey Beach jest to jedna z bardziej popularnych plaży na Rottnest. Urzeka nie tylko niesamowitym pięknem drobnego, miękkiego i jasno beżowego piasku, ale także bogactwem swojej podwodnej fauny i floty ukrytej pod poziomej tej turkusowej, krystalicznej wody. Jeśli lubicie nurkować to to miejsce musi koniecznie znaleźć się na waszej liście. Na plaży można rozstawić swój namiot i spędzić kilka dni na campingu i cieszeniu się jej podwodnym światem.
Można też zapakować się w koszyk i przyjechać z rodziną na piknik. Widzieliśmy wcześniej kilka takich rodzinek. Australia ma prawie 10 tys. plaż dlatego nie musicie się martwić decydując się na odpoczynek na którejś z wysp, że zastaniecie tam tłumy turystów niczym w Kołobrzegu ;). Oczywiście są takie plaże jak Bondi Beach w Sydney, która jest najpopularniejszą plaża w Australii i ludzi jest tam multum. Dlatego wiele osób wybiera odpoczynek na przybrzeżnych wyspach gdzie ludzi jest relatywnie mało.
Latarnia Morska na Rottnest zwana Wadjemup dumnie unosi się na panoramie całej wyspy. Jej pierwotna wersja została wybudowana przez Bayley'a Maycock'a, który był budowniczym Perth. Jej budowa trwała dosyć długo ponieważ od 1842 do jej otwarcia w 1851. Powody są niejasne, a za jeden z głównych przyjmuje się niechęć ówczesnego naczelnika 'więzienia dla Aborygenów', którym Rottnest była od 1838 r. Naczelnikowi owemu nie podało się "wtrącanie" i ingerencja osadników z miasta w życie wyspy. Budowę udało ukończyć się w 1851 r. czyli wtedy kiedy oficjalnie owo więzienie zostało zamknięte.
Światło było widoczne przez 5 s na odległości 18 mil. Wokół latarni zbudowana jeszcze mieszkanie dla latarnika i warsztat jednak nie zachowały się do dzisiaj. Jej zadanie polegało na wyznaczanie kursu do portu we Fremantle nadpływającym statkom i sygnalizowanie położenia wyspy na drodze do niego. Jak wspominałam Wam w II części wpisu o Rottnest niestety na dnie jej zachodniego wybrzeża spoczywa ogromna ilość rozbitych statków.
Pomimo tego, że na Rottnest samochodem nie można jeździć (poza autobusami turystycznymi) można korzystać z dróg, którymi bardzo wygodnie jeździ się na rowerach. My wybraliśmy jednak szlak pieszy wzgórzami okalającymi latarnię. A gdzie historia latarnii, którą tak zachwalałaś? Jest i ona.
W trakcie podróży spotkaliśmy starszego Pana, który opowiedział nam dosyć ciekawosko-mroczną historię tego obiektu. Podobno na wzgórzu, na którym została zbudowana latarnia odbywały się kiedyś "tajemnicze obrzędu aborygeńskich szampanów", a w trakcie kiedy była wiezieniem "wielu białych zostało na niej przeklętych". Przez to wielu białych ludzi skarżyło się na niepokojące rzeczy np. cienie bądź dźwięki, które uaktywniały się w nocy. Podobno pierwszy latarnik zaprzysiężony w 1849 r. (2 lata przed końcem budowy) wytrzymał na latarnii jedyne 2 lata. Już w 1853 roku ogłoszono wakat na jego stanowisko. Zgłosił się na nie rzekomo mężczyzna, który miał w krwi krew aborygeńska i przesłużył na Rottnest do lat 70' wraz z rodziną.
Podobno tylko Aborygeni albo ludzie z domieszką ich krwi mogę spędzić spokojnie w jej pobliżu noc. Wspomniał również abyśmy nie rozbijali pod żadnym względem namiotu w jej pobliżu.
Mimo, że to zasłyszana legenda/opowieść od starszego Pana, którego spotkaliśmy na szlaku na wyobraźnie zadziałała wyjątkowo mocno. W żadnych przewodnikach nie czytałam ani nie widziałam żadnej wzmianki o tej historii więc ciekawi mnie czy była to tylko opowieść starszego człowieka czy faktycznie coś kiedyś takiego działo się na tym wzgórzu. Z jej widoku można oglądać przepiękną panoramę Perth i nad tym widokiem chwilę się rozpłynęliśmy. Nie dziwę się, że wiele osób rozbija w jej pobliżu obozowiska aby spędzić chociażby wieczór z takim widokiem.
Na górze spotkalismy również starszą Quokkę, która z dala od turytów chciała nacieszyć się promieniami ciepłego słonka. Krótko przywitaliśmy się z nią i zostawiliśmy w spokoju.
Widokiem usypiającej w ciepłym słońcu Quokki zakończę trzecią część mini trylogii opisującej tę niesamowitą wyspę. Wcześniejsze wpisy o tych małych, najszczęśliwszych torbaczach, niesamowitej Eagle Bay i "uchu igielnym" macie tutaj Rottnest Island w odwiedzinach u Quokk oraz tutaj Eagle bay - zatoka fok i spienionych fal, Rottnest Island cz. II.
Wierzycie w takie historie opowiadane przez lokalnych mieszkańców? Czy raczej bierzecie je na dystans ? ;)
Pozdrawiam, Madeline
Very beautiful scenery !!!
OdpowiedzUsuńLove those photos
thank you :)
UsuńUwielbiam słuchać takich opowieści. 😊
OdpowiedzUsuńJa też lubię o nich słuchać, ale zawsze jestem ciekawa jak to było naprawdę ;)
UsuńTwoje zdjęcia są tak piękne, że człowiek chętnie wszystko by rzucił i jechał zwiedzać :)
OdpowiedzUsuńOjejku bardzo dziękuje :) Strasznie miło mi to czytać ;)
UsuńWydaje mi się, że każda historia zawierająca słowo "podobno" ma w sobie ziarno prawdy, ale w większości przypadków cała reszta jest nieźle koloryzowana. Piękne widoki! :)
OdpowiedzUsuńMam podobne podejście ;) Lubię słuchać takich historii, są niesamowicie ciekawe, ale podchodzę do nich z dystansem ;) pozdrawiam
UsuńCudowny wpis ❤️
OdpowiedzUsuń