Włosowe faux pas #1 czyli jestem w lesie z 7 olejami
Podobno mieszanki olejów sprawdzają się na włosach najlepiej. Tworzą ciekawe kombinacje przenikających się właściwości i niwelują niekorzystne działanie nawet wtedy kiedy, któryś z nich nam nie podpasuje. Idąc takim tropem rozumowania postanowiłam na te upalne dni spróbować mieszankę 7 olejów od Nacomi. Słyszałam o niej tak wiele pozytywnych opinii, że nie mogłam się powstrzymać przed jej zakupem, kiedy pojawiła się na promocji w Hebe.
Używałam już wcześniej kilku produktów z firmy Nacomi i zawsze okazywały się strzałem w 10. Miałam nadzieje ze stanie się tak również tym razem, i w sumie to stawiałam na mojego pewniaka tak przynajmniej mi się wydawało. Sama olejową maskę nałożyłam na umyte wcześniej włosy na około 1 h. Całość schowałam pod kokonem (czepek/reklamówka + ręcznik). Z powodu chwilowo panującego afrykańskiego klimatu w moim mieszkaniu na 10 piętrze nie myślałam nawet o podgrzewaniu suszarką całości nie było to potrzebne zapewniam ;). Po spłukaniu włosów odsączyłam je w bawełnianą koszulkę, a całość pozostawiłam do samoistnego wyschnięcia, końcówki zabezpieczając jedynie olejem makadamia.
Jak widać na zdjęciach po wyschnięciu włosy były spuszone i nie chciały się układać. Momentami próbowały zwijać się, kręcić jednak nie wyglądało to dobrze. Ogólnie wyglądały na spuszone, pozbawione blasku i gdybym je wtedy wyczesała przypuszczam, że na pewno wyglądałabym jak Hermiony z Harrego Pottera z początkowych części ;d.
W mgnieniu oka upięłam je w koka, mając nadzieje, że może związanie ich nada im nieco ogłady a od zawinięcia nabiorą pewnej ochoty do skręcania się w jakieś spójne grona kręciołów albo chociaż fale. Niestety nic takiego się nie stało, nawet po związaniu wyglądały jakbym dosłownie nie myła ich z tydzień. Sztywne, pozbawione blasku i smętne chociaż olej spłukałam z nich dokładnie i nie czuć było aby cokolwiek na nich pozostało.
W świetle słonecznym ich stan wprawił mnie w prawdziwe zatrwożenie. Moje włosy ogólnie bardzo źle znoszą upały, które idąc w parze z moimi ostatnimi wyprawami gdzie nie miałam czasu aby poświęcić im wystarczająco dużo uwagi przynoszą teraz swoje wakacyjne żniwa.
Może to działanie oleju kokosowego, który od około 1,5 miesiąca działa u mnie o 180 stopnii. Kiedyś rewelacyjnie nabłyszczał moje włosy i zawsze były po nim sypkie i lśniące. Ostatnio zauważyłam, że są po nim smętne i pozbawione połysku. Muszę bliżej przyjrzeć się temu zjawisku w najbliższym czasie. Zaobserwowałyście u siebie coś takiego ?
Planuje jeszcze spróbować olejowania na jakiś podkład nawilżający np. na żel lniany albo na miód, ale o tym już niedługo. W końcu sam olej nie nawilży nam włosów, bo jego zadania polega na skutecznym zatrzymaniu wilgoci w jego wnętrzu. Wkrótce dam wam znać czy to pierwsze złe wrażenie utrzyma się nadal czy jednak w moim przypadku sprawdza się o niebo lepiej olejowanie na jakiś składnik czy miksturę nawilżającą ;).
Pozdrawiam, Madeline ;)
Sprobuj na siemieniu lniane u mnie sam też pozostawia zgrozę na głowie :)
OdpowiedzUsuńPrzy kolejnym myciu wypróbuje, jestem ogromnie ciekawa czy może być to aż taka różnica :)
UsuńJakie piekne zdjecia an rynku !<3 robilas je lustrzanka ?
OdpowiedzUsuńDaga
Wybacz, że odpisuje dopiero teraz, ale umknął mi Twój komentarz, zdjęcie zrobionej jest iPhonem :)
Usuń