Hair Hour #10. Na ratunek: odżywka za 3 $ + olej z orzechów włoskich

Walka z przeproteinowaniem nie jest łatwa. Kiedyś bardzo przejmowałam się każdą taką sytuacją i wymyślałam coraz to nowsze metody aby jak najszybciej pozbyć się niechcianych efektów. Teraz podchodzę do tego z większym spokojem i staram się zaplanować kolejne 2-3 mycia tak aby ilość humektantów i emolientów była wystarczająca do zażegnania tego małego kryzysu.


Nie miałam żadnego mocniejszego szamponu z SLES-em dlatego do oczyszczania włosów użyłam peelingu cukrowego. Jego proporcje są bardzo proste 1 łyżka szamponu na 1 łyżkę cukru. Wszystko dokładnie mieszamy do uzyskania jednolitej masy, dopiero wtedy całość jest gotowy do użycia. Dobrze oczyszcza włosy i skórę głowy i działa podobnie. Dla wzmocnienie efektu trzymałam go na włosach ok. 5 minut a dopiero później spłukałam go letnią wodą. Na oczyszczone włosy nałożyłam mieszankę oleju z orzechów włoskich oraz emolientową odżywkę, którą ostatnio zakupiłam. Całość trzymałam na głowie ok. 30 minut po czym dołożyłam jeszcze oleju i całość trzymałam pod czepkiem+ręcznikiem kolejną godzinę. 


Po myciu włosy pozostawiłam do naturalnego wyschnięcia a końcówki zabezpieczyłam olejkiem z czarnuszki. Widać znaczną poprawę ich stanu. Po długości odzyskały swój blask i sprężystość jednak te przy głowie wymagają jeszcze pracy. Taki rytuał powtarzałam jeszcze 2 razy.

Olej z orzechów włoskich jest jednym z kilku moich ulubionych olei dlatego wybór padł na niego.  Jest również łatwo dostępny i tani co również przemawiało za jego wyborem. Bogaty w kwasy omega 3, kwasy linolenowy, linolowy, oleinowy oraz bogaty w witaminy A, B i E świetnie zatrzymuje wilgoć tworząc film blokujący jej ucieczkę. Nabłyszcza, odżywia i zawsze fajnie podbija skręt moich fal. 
Odżywka organic care z olejem arganowym i kokosowy wybrałam ją ze względu na skład bogaty w oleje oraz z powodu braku wykonywanych w trakcie jej produkcji testów na zwierzętach. Jest to dla mnie szczególnie ważne bo kocham zwierzęta i nie chce być częścią produkcji cierpienia, które im się zadaje. Cieszę się niezmiernie, że coraz więcej firm odchodzi od testowania swoich produktów w ten sposób i każdą markę, która podejmuje taką decyzję mocno wspieram. 





Wracając do problemów z proteinami. Widzę, że tym razem walka z ich zbytnią ilością rozłoży mi się na trochę dłużej. A przy kolejnym myciu spróbuję posiedzieć z olejem na włosach trochę dłużej niż godzinę. Pamiętam kiedyś takie dłuższe SPA zawsze okazywały się zbawienne. Szczególną opieką muszę objąć ich "wierzchnią część", która tym razem najbardziej oberwała. Widocznie mieszanka proteinowo-palącosłoneczna okazała się dla nich bardziej niszcząca niż myślałam.

Macie jakieś sposoby na walkę z takich puchem?

Pozdrawiam, Madeline


4 komentarze:

  1. Ja mam proste włosy, więc nie doradzę. Oba produkty mnie bardzo zaciekawiły. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten puch to samo zło.. Dlatego ja prostuję włosy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tez, ale staram sie od tego odchodzić nieudolnie :/. Ania

      Usuń
  3. Olej z orzechów włoskich? Kompletnie nie znalam

    OdpowiedzUsuń

Polecane Posty

Czy to tu się jeszcze pisze? – refleksja blogowa, powrót i sens pisania w 2025

Nie pamiętam, kiedy ostatni raz logowałam się tutaj bez poczucia lekkiego wstydu.. Wiesz, tego rodzaju „zaraz-napiszę-tylko-najpierw-odkurzę...

Copyright © Je suis Madeline , Blogger