Hair Hour #9 siła natury - jajko + masło shea

Godzina dla włosów. Dawno nie było postu z tej serii nad czym szczególnie ubolewam. Mam nadzieję, że teraz kiedy jesteśmy już na miejscu i mam więcej czasu wolnego tego typu posty będą mogły pojawiać się systematycznie. Ostatnio widziałam, że moim włosom brakuje protein mimo zdwojonej dawki, którą im serwuje. Postanowiłam więc na mały naturalnych mix kosmetyków, które mam pod ręką aby postarać się jeszcze bardziej sprostać ich wymaganiom.

Na pierwszy rzut poszedł mój numer jeden jeśli chodzi o proteiny w mojej włosowej diecie czyli jajko, a dokładniej żółtko. Zawsze kiedy nakładam proteiny muszę pamiętać o mocnej porcji emolientów, bo w przeciwnym razie bardzo łatwo o przeproteinowanie. Dzisiejszymi emolientami  są  masło shea i olejku z czarnuszki oraz maska garnier furctis oil repair, która bardziej występuje w charakterze sprawdzonej bazy.

Z tego względu, że masło shea w temperaturze pokojowej ma konsystencje stałą najpierw należy go roztopić. Nie zabrała swojej małej miseczki, którą używałam do włosingów więc tym razem musiałam poradzić sobie z tym co mam pod ręką. Z tego powodu, że trochę mi się śpieszyło  nie bawiłam juz się z podgrzewaniem wody i wkładaniem do środka mniejszej miseczki z masłem shea tylko postawiłam na płycie garnek, do którego na dnie wlałam odrobinę wody. Po jej odparowaniu  wiedziałam już, że jego powierzchnia jest ciepła, wyłączyłam podgrzewanie a do nagrzanego garnuszka włożyłam 1 łyżeczkę masła shea aby się rozpuściło. Po chwili ciepłe masło shea wlałam do miseczki z pozostałymi składnikami i dokładnie wymieszałam


Chciałam stworzyć proteinowo-emolientowy duet, który odżywi, wzmocni i nabłyszczy moje włosy. Dodatek nawilżającego składnika (humektantu) wolałam sobie darować ze względu na duże upały i aktywne popołudnie na słońcu. Co do składników to mamy:
żółtko jajka ma działanie odżywczo-odbudowujące dzięki bogactwu składników mineralnych takich jak żelazo, cynk, siarka czy fosfor, a także witaminom z grupy B, kwasowi pantotenowemu i witaminom A, D, E oraz K. 

masło shea zwane złotem afrykańskich kobiet zawiera bogate ilości fitosteroli i nienasyconych kwasów tłuszczowych, a także witaminy A, E i F oraz jest naturalnym filtrem UV.
olej z czarnuszki wzmacnia włosy i redukuje ich wypadanie (odżywia cebulki, likwiduje łupież i zapobiega jego powstawaniu (dotlenia skórę głowy). Szerzej o jego własciwościach pisałam tutaj hop
garnier oil repair w roli bazy, która ma zepewnić odpowiednią konsystencję. Pisałam o niej tutaj hop a także tutaj hops jako jedna z 5 tanich odżywek, które warto wypróbować.

Całość trzymałam na włosach około 40 minut, wszystko spłukałam letnią wodą po czym umyłam włosy szampone z garnier'a botanic mityczna oliwka. Po czym pozwoliłam im naturalnie wyschnąć. Na końcówki nałożyłam jeszcze pare kropli olejki z czarnuszki, którego resztki z dłoni wmasowałam we włosy po długości.


Widać, że w tym przypadku magiczny próg zapotrzebowania na proteiny został przeze mnie nieco przekroczony. Mimo tego jak na dzisiejszy ciepły i słoneczny dzień prezentowały się całkiem dobrze. W dotyku są miękkie, sypkie i gładkie, na ich objętość nie mogę narzekać. Brakuje mi tylko ich blasku i pięknie układających się fal. Jednak takie są efekty kiedy przesadzi się z proteinami.  Włosy są spuszone, ciężkie do układania oraz tracą swój blask (są lekko matowe). Wydawało mi się przed nałożeniem maski, że o wiele bardziej ich potrzebowały.


Kolejney włosing będzie polegał na niwelowaniu lekkiego przeproteinowania przy użyciu miodu (humektant) oraz olei (emolienty). Rozejrzę się jeszcze za jakąś maską nawilżającą może akurat wpadnie mi w oko coś fajnego.

PS: Historia masła shea z Polski.
Szykujemy się do przeprowadzki mam nadzieję, że ostatniej juz na przyszłych kilka miesięcy. Przepakowywałam swoją dużą walizkę i zauważyłam w jednej z małych bocznych kieszonek zarys jakiegoś pudełeczka. Z lekkim zaciekawieniem rozsuwam przegródkę gdzie ukazuje się schowane pudełeczko masła shea. Bum, przypomniało mi się, że na samym początku pakowania schowałam je tam bo akurat idealnie odpowiadało rozmiarami tej małej kieszonki i całkowicie o nim zapomniałam. Byłam w szoku, że udało mi się całkiem nieświadomie przeszmuglować je do Australii.

Lubicie używać naturalnych produktów na waszych włosach ?

Pozdrawiam, Madeline


12 komentarzy:

  1. Piękne włosy! I jakie widoki... <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuje bardzo ;) widoki prosto z Kings Park z Perth ;)

      Usuń
  2. Nigdy nie próbowałam zrobić sama coś na wlosy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam wypróbować w wolnej chwili ;) Wystarczą rzeczy prosto z kuchni: oliwa, miód, jajko i już mamy maskę zawierającą wszystkie składniki potrzebne do odżywienia, nawilżenia i ochrony włosów :)

      Usuń
  3. Może wypróbuję tę metodę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękne masz włosy :) może w końcu i ja zrobię taką odżywczą miksturę na włosy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto spróbować urządzić sobie takie domowe spa dla włosów w wolnej chwili ;)

      Usuń
  5. Koniecznie muszę zrobić sobie taką maseczkę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Muszę wypróbować Twój przepis. Masz naprawdę przepiękne włosy! :)

    OdpowiedzUsuń

Polecane Posty

Czy to tu się jeszcze pisze? – refleksja blogowa, powrót i sens pisania w 2025

Nie pamiętam, kiedy ostatni raz logowałam się tutaj bez poczucia lekkiego wstydu.. Wiesz, tego rodzaju „zaraz-napiszę-tylko-najpierw-odkurzę...

Copyright © Je suis Madeline , Blogger