Czy henna przesusza włosy? Efekty, pielęgnacja i inne pytania

Ostatnio dostałam od Was sporo pytań na temat farbowania włosów ziołami potocznie nazywanymi „henną”. Bardzo mnie to cieszy, bo to znak, że temat Was interesuje i chcecie zgłębiać go bardziej świadomie. Pomyślałam więc, że zbiorę wszystkie te pytania i odpowiedzi w jednym miejscu tak, aby każdy mógł sięgnąć po nie w razie wątpliwości. Mam nadzieję, że znajdziecie tu coś nowego dla siebie, a może nawet wskazówkę, która przyda się podczas Waszej własnej przygody z hennowaniem. W niedługim czasie przygotuję też osobny wpis, w którym pokażę, jak wygląda mój proces nakładania henny, opowiem o mieszankach, których używałam, i efektach, jakie udało mi się uzyskać. Chciałabym, żeby te treści były dla Was inspiracją i pomocą – zwłaszcza że każda „henna” to nieco inna historia, a warto wiedzieć, czego można się po niej spodziewać.

Co to jest henna?

Zacznijmy od podstaw. Wiele osób pyta mnie, dlaczego słowo „henna” zapisuję w cudzysłowie – i to pytanie jest jak najbardziej zasadne 😉. W Polsce przyjęło się, że wszystkie zioła barwiące i kondycjonujące włosy nazywa się właśnie henną. Tymczasem henna to tylko jedno konkretne zioło czyli lawsonia, której barwnik nadaje włosom odcienie czerwieni, rudego czy pomarańczu. To właśnie lawsonia ma w sobie lawson, czyli cząsteczkę łączącą się z keratyną we włosach i tworzącą trwałe wiązania barwnika.

Oprócz niej mamy jeszcze m.in.:

  • indygo – barwi na czarno, a w połączeniu z henną daje odcienie brązu,
  • cassia – często nazywana bezbarwną, choć w rzeczywistości daje subtelny miodowy połysk i dodatkowo wzmacnia włosy,
  • katam – barwi na granatowo, w cieplejszym tonie niż indygo, nadając brązom większej głębi.

Istnieją też inne, mniej znane zioła, jak amla, która pogłębia kolor i nadaje chłodniejsze tony, czy hibiskus, który podbija czerwienie. Włosomaniaczki często łączą je ze sobą, tworząc mieszanki idealnie dopasowane do swoich potrzeb.



Większość gotowych „henn” dostępnych na rynku to właśnie mieszanki różnych roślin, które pozwalają uzyskać rozmaite odcienie: od złotych refleksów, przez kasztanowe brązy, aż po głęboką czerń. Co więcej, sposób przygotowania i dodatki, takie jak herbata, kawa czy sok z cytryny, mogą jeszcze mocniej wpłynąć na końcowy kolor. To sprawia, że hennowanie to nie tylko naturalne farbowanie, ale też swoista sztuka, która daje ogromne pole do eksperymentów.

Dlatego choć poprawne byłoby mówienie o „ziołowaniu włosów”, to określenie „hennowanie” jest już tak powszechne, że pozostanę przy nim, by nie mieszać Wam dodatkowo na starcie. Najważniejsze jednak, żebyście mieli świadomość, że henna to tylko część tej bogatej historii ziół do włosów i że każda mieszanka może dawać inne, unikalne efekty.


Czy henna/indygo/cassia/katam przesuszają włosy?

To jedno z najczęstszych pytań. Faktycznie, zioła mają tendencję do lekkiego przesuszania włosów i na początku można to wyraźnie odczuć, zwłaszcza przy pierwszych aplikacjach. Wynika to z tego, że barwnik i cząsteczki roślinne osadzają się na włosach, „zagęszczając” je i chwilowo zabierając elastyczność. Nie ma jednak powodu do obaw, wystarczy przez kolejne mycia sięgać po maski nawilżające bogate w humektanty (np. aloes, glicerynę, kwas hialuronowy) i emolienty (oleje), by szybko przywrócić równowagę. Niektóre dziewczyny dodają nawet odrobinę oleju już do samej mieszanki henny, by złagodzić efekt przesuszenia.

Ich działanie polega na wypełnianiu ubytków w strukturze włosa, dzięki czemu stają się one mocniejsze, bardziej odporne i grubsze w dotyku. Dla mnie to zdecydowanie rekompensuje początkowy przesusz. Na zdjęciach porównawczych (przed i po hennowaniu) wyraźnie widać, jak włosy zyskują głębię koloru, połysk i objętość. To dowód, że chwilowy dyskomfort warto potraktować jako etap przejściowy prowadzący do naprawdę zdrowszych i piękniejszych włosów.


Czy zioła rozprostowują skręt?
To kolejny mit, z którym często można się spotkać. Rzeczywiście, mieszanki ziół mogą delikatnie rozluźniać skręt włosów, ponieważ otulają kosmyki i lekko je obciążają. W większości przypadków efekt jest jednak naprawdę minimalny, a przy właściwej pielęgnacji osoby z lokami czy falami często nie zauważają większej różnicy.
Wszystko zależy od indywidualnych predyspozycji, bo włosy cienkie mogą szybciej stracić sprężystość, a grubsze i zdrowsze kosmyki zachowują swój naturalny skręt. U mnie henna nie wpływa praktycznie w ogóle na loki, a czasami mam wrażenie, że je wręcz podbija, bo włosy stają się bardziej dociążone i lepiej się układają.
Dlatego warto pamiętać, że hennowanie nie musi oznaczać pożegnania z lokami czy falami. W wielu przypadkach skręt wygląda po nim jeszcze ładniej, bo włosy są zdrowsze, bardziej sprężyste i błyszczące.
Ile trzeba trzymać hennę/indygo/cassię/katam na włosach?
Czas trzymania ziół na włosach zależy od efektu, jaki chcecie uzyskać, oraz od indywidualnych predyspozycji. Najczęściej zaleca się pozostawienie ich na około 2–3 godziny, bo wtedy barwnik ma czas, by związać się z włóknami włosa i utrwalić kolor.
Jeśli jednak zapach jest dla Was zbyt intensywny albo po prostu trudno Wam wytrzymać z mieszanką na głowie, można spłukać ją wcześniej, już po godzinie czy półtorej. Kolor będzie wtedy jaśniejszy i mniej nasycony, ale to także może być piękny efekt, jeśli zależy Wam na subtelnym odcieniu.
Ja staram się wytrwać pełne 2–3 godziny, ponieważ moje włosy słabo łapią pigment i potrzebują więcej czasu, by kolor się pogłębił. Niektóre włosomaniaczki trzymają hennę nawet dłużej – 4–5 godzin – ale nie jest to konieczne dla każdego. Warto więc obserwować swoje włosy i znaleźć złoty środek między teorią a praktyką, czyli tym, co najlepiej sprawdza się u Was.



Czy zioła dadzą dokładnie taki kolor, jak na opakowaniu?
To pytanie zadaje sobie chyba każdy, kto sięga po zioła po raz pierwszy. Niestety, efekt końcowy bardzo rzadko jest identyczny z tym, co widzimy na pudełku. Zioła nie działają jak farba chemiczna, która przykrywa włos i daje powtarzalny efekt, lecz łączą się z naturalnym pigmentem włosa, tworząc unikatowy odcień.
Kolor zależy od wielu czynników: kondycji włosów, ich porowatości, naturalnego koloru, wcześniejszych koloryzacji, czasu trzymania czy nawet sposobu przygotowania mieszanki. Wpływ mają też dodatki np. zakwaszanie henną cytryną lub hibiskusem pogłębia czerwienie, a łączenie z indygo daje brązy i czernie. Dlatego najlepszym i najbezpieczniejszym rozwiązaniem jest próba na pasemku. To prosty test, który pozwala sprawdzić, jak Wasze włosy reagują i jaki kolor mniej więcej możecie uzyskać. Dzięki temu unikniecie niespodzianek i będziecie mogli świadomie zdecydować, czy efekt Wam odpowiada.


Czy trzeba robić test uczuleniowy przed hennowaniem?

Moim zdaniem, zdecydowanie tak. Choć alergie na hennę czy inne zioła zdarzają się naprawdę rzadko, zawsze lepiej poświęcić chwilę na test niż ryzykować podrażnienia skóry głowy czy wysypkę.

Wystarczy nałożyć odrobinę rozrobionej mieszanki na skórę przedramienia i odczekać kilka godzin. Jeśli nie pojawią się żadne niepokojące zmiany, można śmiało przejść do farbowania. Warto też obserwować skórę jeszcze następnego dnia, bo czasem reakcja pojawia się z opóźnieniem.

Osoby z problemami dermatologicznymi powinny wcześniej skonsultować się z lekarzem, to drobny gest ostrożności, który daje duży spokój i pewność, że zabieg będzie bezpieczny i przyjemny. Lepiej dmuchać na zimne i mieć pewność, że możemy w pełni cieszyć się efektami ziół.


A Wy? Macie już doświadczenia z hennowaniem włosów, czy dopiero się do tego przymierzacie?

Pozdrawiam serdecznie,
Madeline





4 komentarze:

  1. Wykonuję regularnie Hennę na włosy w celu przyciemnienia mojego naturalnego odcieniu włosów , spróbuję twój sposób :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Henna nigdy nie farbowałam i chyba nigdy nie bede bo najlepiej się czuje w blondzie

    OdpowiedzUsuń
  3. Nigdy nie myślałam o takim zabiegu.

    OdpowiedzUsuń

Polecany post

Czy to tu się jeszcze pisze? – refleksja blogowa, powrót i sens pisania w 2025

Nie pamiętam, kiedy ostatni raz logowałam się tutaj bez poczucia lekkiego wstydu.. Wiesz, tego rodzaju „zaraz-napiszę-tylko-najpierw-odkurzę...

Copyright © Je suis Madeline , Blogger