Godzina dla włosów #21 Olejowanie włosów i mycie jedynie szamponem

Godzina dla włosów #21 Olejowanie włosów i mycie jedynie szamponem

Ostatnio znowu wpadliśmy w mały wir szybszego tempa życia. Trzeba było pozałatwiać parę spraw, spotkać się ze znajomymi i jeszcze wyskoczyć na kilka godzin w góry. Wiecie, jak to jest, takie „łapanie trzech wron za ogon”. Często się udaje, ale z jakimi skutkami? U nas całe to zamieszanie skończyło się szczęśliwie, bo udało nam się wszędzie być i o niczym nie zapomnieć, ale często bywa różnie. W tym czasie zdałam sobie sprawę, jak niewiele potrzeba, żeby zrobić dobry włosing i że jeśli się chce, to naprawdę wszystko da się pogodzić.

iHerb haul (iHerbnik): naturalne kosmetyki, które naprawdę działają

iHerb haul (iHerbnik): naturalne kosmetyki, które naprawdę działają

Jestem ogromną fanką kupowania kosmetyków przez internet. Po pierwsze, mam wtedy dużo czasu, by spokojnie zastanowić się, czy naprawdę czegoś potrzebuję, i nie wrzucam produktów do koszyka pod wpływem chwili: „dobra, biorę, bo się spieszę”. Po drugie, mam tysiąc możliwości porównania cen, pojemności, skonfrontowania opinii i co najważniejsze dokładnego przeanalizowania składu. Po trzecie, szczerze nienawidzę przepychać się między wąskimi półkami w drogerii, gdzie kilkanaście dziewczyn wyrywa sobie produkty z rąk, bo akurat trafiłam na promocję. Takie sytuacje miałam kilka razy w Rossmannie jeszcze lata temu i od tamtej pory unikam takich miejsc, chyba że to jedyna drogeria w mieście, w którym akurat jestem i potrzebuję czegoś naprawdę pilnie.

Włosowe inspiracje: Lipcowa słowiańska beztroska

Włosowe inspiracje: Lipcowa słowiańska beztroska

Wakacje to czas na odrobinę szaleństwa, wolności i beztroski. Pamiętam, jak wyczekiwałam tych dni, żeby w końcu spokojnie spędzać czas z rodziną i przyjaciółmi, bez stresu związanego ze szkołą czy studiami. Cały rok tęskniłam za ciepłymi wieczorami i spacerami nad jeziorem. Najbardziej jednak kochałam bieganie leśnymi ścieżkami w górach, przeskakując z kamienia na kamień, ścigając się ze słońcem, żeby zdążyć do chatki górala, u którego wynajmowaliśmy pokój. W takie dni zawsze zazdrościłam koleżankom blondynkom, że mogły podkreślać letnią beztroskę kilkudniowym „włosowym szaleństwem”, czerwone pasemka, niebieskie końcówki, fioletowe włosy… 🌈
Zdjęcia standardowo z Pinterest'u.
Jak zmyć olej ze skóry głowy ? Emulgowanie krok po kroku

Jak zmyć olej ze skóry głowy ? Emulgowanie krok po kroku

Olejowanie skóry głowy to dla mnie podstawowy element pielęgnacji, nie tylko wzmacnia włosy, ale także pomaga w ich zagęszczeniu i przyspieszeniu wzrostu. Samo nakładanie oleju nie sprawia większych trudności, wystarczy nanieść odpowiednią ilość dłońmi, pipetą (często oleje są w nią wyposażone) albo nawet zwykłą strzykawką z apteki.  Problem najczęściej pojawia się, kiedy ten olej trzeba z głowy zmyć, a lekka panika pojawia się już wtedy kiedy ten olej nie chce się spłukać.

Garnier Fructis Hair Food: Macadamia ~ ratunek dla suchych włosów

Garnier Fructis Hair Food: Macadamia ~ ratunek dla suchych włosów

Garnier Fructis to marka, której chyba nikomu nie trzeba przedstawiać.  Jest to jedna z bardziej popularnych drogeryjnych marek skupiająca wokół swoich produktów masę zwolenniczek i przeciwników. Niesamowity rozgłos na blogosferze zdobyła swoją ostatnią linią "Hair Food", którą reklamują podobno prawie 100% naturalnym składem, ale czy jest tak w rzeczywistości ? Pod swoją lupę na początek wzięłam Hair Food Macadami, a po jej recenzje zapraszam dalej.


Godzina dla włosów #20 płukanka miodowa przed myciem włosów.

Godzina dla włosów #20 płukanka miodowa przed myciem włosów.

Wczorajszy wpis, ku mojemu zaskoczeniu, nie pojawił się na blogu. Kliknęłam „opublikuj”, strona się przeładowała, więc byłam pewna, że wszystko działa poprawnie. Dopiero dzisiaj zauważyłam, że wpisu wcale nie ma. Podejrzewam, że winna była pogoda, wczoraj mocno wiało, a internet w Australii bywa naprawdę kapryśny. Często żartuję, że jest „20 lat za Europą”, ale coś w tym niestety jest 😉. W każdym razie nauczka na przyszłość już jest, zawsze sprawdzam podgląd po publikacji. A teraz nadrabiam zaległości i zapraszam Was do wpisu, który pierwotnie miał ukazać się wczoraj.


Lone Pine Koala Sanctuary w Brisbane – karmienie kangurów i spotkanie z koalami

Lone Pine Koala Sanctuary w Brisbane – karmienie kangurów i spotkanie z koalami

Siedzę właśnie z maską Garnier Food: Macadamia na włosach, aby skończyć dla Was dzisiaj wpis na jej temat. W międzyczasie pomyślałam, że podzielę się z Wami naszym ostatnim spotkaniem ze zwierzątkiem, którego chyba nie muszę nikomu przedstawiać, a które jest najbardziej rozpoznawalnym symbolem Australii. W odwiedziny udaliśmy się do rezerwatu Lone Pine Koala, który na nasze szczęście, znajduje się zaledwie kilka kilometrów od naszego domu. To miejsce stało się dla nas takim małym azylem, gdzie zawsze możemy poczuć klimat „prawdziwej” Australii.

Jak wyglądają włosy po hennie? 5 sposób na poradzenie sobie z przesuszem

Jak wyglądają włosy po hennie? 5 sposób na poradzenie sobie z przesuszem

Suche, sztywne, wykręcające się w każdą stronę włosy to częsty widok tuż po hennowaniu. Wiele osób reaguje wtedy szokiem, obawą, a nawet przerażeniem, że mieszanka ziół mogła „zniszczyć włosy” lub trwale je przesuszyć. Spokojnie, nic bardziej mylnego. W tym wpisie pokażę Wam, jak wyglądają włosy w fazie „hennowego przesuszu” i podzielę się moimi sprawdzonymi sposobami na poradzenie sobie z tym etapem. Dzięki temu łatwiej będzie Wam przeczekać te kilka dni i zadbać o pasma tak, aby szybko odzyskały miękkość i blask.


Dlaczego henna przesusza włosy?
Podczas nakładania henny, indygo, cassii czy innego zioła barwiącego trzeba mieć świadomość, że zioła z natury mogą lekko przesuszać włosy. Wynika to z faktu, że podnoszą łuskę włosa i wnikają w jego strukturę. Najbardziej odczuwalne „siano” pojawia się zwykle po pierwszym hennowaniu. Z czasem, gdy włosy przyzwyczają się do ziół, a ich ubytki stopniowo się wypełniają, przesuszenie staje się dużo mniejsze.
👉 Warto pamiętać, że to naturalna reakcja włosa i część procesu regeneracji, dlatego nie należy się zniechęcać po pierwszych próbach. Regularne hennowanie często sprawia, że włosy stają się mocniejsze, bardziej odporne i lepiej reagują na pielęgnację.
U mnie zwykle trwa to około tygodnia, po tym czasie włosy odzyskują elastyczność i lepszy wygląd.
👉 Ten okres traktuję jako chwilę, w której włosy potrzebują dodatkowej troski – coś jak regeneracja po intensywnym treningu dla ciała.


Jak wyglądają włosy po hennie?

Tak jak u większości osób, moje włosy tuż po hennowaniu są:

  • sztywne,
  • suche,
  • matowe,
  • mają tendencję do zbijania się w strąki lub puszenia (w zależności od porowatości).

Najbardziej cierpią końcówki czyli najstarsze i najbardziej zniszczone partie. Jednak przy odpowiedniej pielęgnacji, bogatej w humektanty i emolienty, można bardzo szybko poprawić ich stan. Zawsze zachwyca mnie też kontrast, włosy przy samej skórze głowy po hennie pięknie lśnią, co daje mi nadzieję, że kiedyś całe pasma na długości będą wyglądały równie zdrowo.
👉 Ten widoczny blask przy nasadzie to dla mnie zawsze znak, że henna naprawdę działa – nie tylko koloryzuje, ale i wzmacnia włosy od cebulek.

Mycie włosów po hennowaniu
Włosy po ziołowaniu myjemy przeważnie na drugi albo trzeci dzień. Minimalny czas to 24 godziny od hennowania. Ten czas potrzebny jest na „przegryzienie się” ziół i ich dalszą pracę nad kolorem, dzięki temu efekt końcowy jest głębszy i trwalszy. Ja najczęściej myję włosy właśnie w tym przedziale czasowym i staram się rozplanować to tak, aby mieć około dwóch godzin na bardziej bogaty i intensywny włosing. Ten moment traktuję jak mały rytuał pielęgnacyjny, który nie tylko poprawia kondycję włosów, ale też pozwala mi się wyciszyć i zadbać o siebie.
Do tego czasu staram się trzymać włosy w upięciu, nie tylko dlatego, że nie przepadam za intensywnym zapachem ziół, ale też dlatego, że związane pasma mniej się puszą i sztywnieją. Co ciekawe, zauważyłam, że po upięciu włosy wydają się nabierać dodatkowego blasku i zachowują więcej wilgoci.
Przy intensywnym nawilżaniu po hennie stawiam głównie na naturalne produkty. Zioła świetnie współgrają z prostymi składami, a roślinne humektanty i emolienty działają najłagodniej i najbardziej skutecznie. W moim przypadku to właśnie naturalna pielęgnacja najlepiej niweluje przesusz i pomaga szybciej przywrócić włosom zdrowy wygląd.

1. Miód + Olej Jojoba
To mój włosingowy hit. Miód świetnie nawilża włosy, działa antyseptycznie i antyoksydacyjnie, a dodatkowo wzmacnia je i zmniejsza łamliwość. Dzięki higroskopijnym właściwościom zatrzymuje wilgoć wewnątrz włosa, co daje efekt miękkości i sprężystości. O miodowaniu włosow możecie poczytać tutaj.
👉 Już po pierwszym użyciu zauważam, że pasma są bardziej elastyczne i mniej szorstkie w dotyku.
Olej jojoba z kolei to prawdziwe bogactwo witamin: E (regeneracja), A (odnowa komórkowa), F (wzmocnienie bariery ochronnej) i wielu minerałów. Razem tworzą duet idealny na przesuszone włosy.
⚠️ Warto jednak przed hennowaniem sprawdzić, jak działa na Was miód. Na mocno zniszczonych, wysokoporowatych włosach może dać efekt dodatkowego usztywnienia i spuszenia.
2. Siemie lniane i oliwa z olivek

W Polsce często korzystałam z siemienia lnianego, bo dawało mi cudowne efekty. Żel lniany jest bogaty w nienasycone kwasy tłuszczowe i witaminę E, dzięki czemu włosy stają się bardziej elastyczne, sprężyste i nawilżone.
👉 To prosty i tani sposób na domowe SPA dla włosów, który naprawdę działa. Oliwa z oliwek to klasyczny emolient, który świetnie domyka łuskę włosa i zatrzymuje w nim wilgoć. Chroni też przed promieniami UV, a dzięki witaminom A, E, F i D działa regenerująco i odżywczo.

👉 Połączenie tych dwóch składników sprawia, że włosy są miękkie, gładkie i bardziej odporne na puszenie.

3. Aloes z olejkiem z nasion bawełny i olejem z orzechów włoskich

To kolejna kombinacja, która na moich włosach sprawdza się fenomenalnie. Aloes zawiera ponad 200 aktywnych substancji: witaminy (A, C, E, B), minerały (m.in. wapń, magnez, żelazo, cynk), aminokwasy i polisacharydy. Dzięki temu intensywnie nawilża, koi i wzmacnia włosy.
👉 Zawsze mam wrażenie, że aloes daje moim włosom „zastrzyk odżywienia”, od razu wyglądają świeżej i zdrowiej. Olej z nasion bawełny to aż 90% nienasyconych kwasów tłuszczowych, które świetnie regenerują pasma. Z kolei olej z orzechów włoskich odżywia, przyciemnia włosy i nadaje im miękkość. Po tej mieszance moje fale zawsze układają się ładnie i zyskują zdrowy połysk.

👉 To dla mnie taka szybka metoda na „efekt tafli” bez silikonów.

4. Equlibra naturalna nawilżająca maska aloesowa i olej arganowy
Maska Equilibra opiera się na ekstrakcie z aloesu, który mocno nawilża i chroni włosy, a dodatkowo zawiera szereg odżywczych olejków. To jedna z moich ulubionych masek.
👉 Zawsze trzymam ją w zapasie, bo ratuje włosy, gdy są naprawdę przesuszone. Do tego dokładam olej arganowy, zwany płynnym złotem Maroka. Bogaty w kwasy omega-6 i omega-9 oraz witaminę E, regeneruje włosy, wygładza je i nadaje im sypkości oraz blasku.
👉 Regularne stosowanie sprawia, że włosy stają się wyraźnie bardziej miękkie i podatne na stylizację.
5. Natura Vital, Aloesowa z olejem z czarnuszki i olejem z dzikiej róży
To intensywnie nawilżająca maska z dużą zawartością aloesu i pantenolu. Wzmacnia ją ekstrakt z jałowca, który działa regenerująco.
👉 Dzięki niej włosy zyskują nie tylko nawilżenie, ale też sprężystość i odporność na uszkodzenia.
Olej z czarnuszki dodatkowo chroni włosy przed promieniami UV i odżywia dzięki witaminom A i E. Olej z dzikiej róży dostarcza witaminy C i kwasów tłuszczowych, dzięki czemu włosy są bardziej sprężyste i lepiej chronione przed czynnikami zewnętrznymi.
👉 Ta mieszanka to dla mnie taka „odżywcza bomba”, działa kompleksowo i długofalowo.

Podsumowanie

Moje sprawdzone mieszanki świetnie radzą sobie z hennowym przesuszem zarówno na włosach wysokoporowatych, jak i średnioporowatych. Jedyna rzecz, na którą zawsze zwracam uwagę, to reakcja na miód, warto sprawdzić wcześniej, jak Wasze włosy na niego reagują. Pamiętajcie, henna nie niszczy włosów, a przesusz to etap przejściowy, który można oswoić. Odpowiednia pielęgnacja sprawi, że włosy szybko odzyskają nawilżenie, blask i miękkość.


A Wy? Macie swoje sposoby na przesuszone włosy po hennie? 


Pozdrawiam,
Madeline


Olej rycynowy na włosy – 5 sprawdzonych sposobów na porost, wzmocnienie i blask

Olej rycynowy na włosy – 5 sprawdzonych sposobów na porost, wzmocnienie i blask

Ostatnio miałam problemy z wypadaniem włosów. Zmiana klimatu i stres zawsze odbijają się na nich negatywnie prędzej czy później. Przez kilka lat włosomaniactwa nauczyłam się jednak, aby szybko odpowiadać na nagłe skutki takich włosowych ubytków. Zawsze w pierwszej kolejności sięgam po kozieradkę i olej rycynowy. Nie ma dla mnie lepszego połączenia wzmacniająco-regenerującego od tych dwóch składników. Kozieradki niestety jeszcze nie kupiłam, ale sam olej rycynowy też świetnie sobie radzi. To produkt, który zawsze mam w domu i który nigdy mnie nie zawodzi, naturalny, tani i bardzo skuteczny.

Czy henna przesusza włosy? Efekty, pielęgnacja i inne pytania

Czy henna przesusza włosy? Efekty, pielęgnacja i inne pytania

Ostatnio dostałam od Was sporo pytań na temat farbowania włosów ziołami potocznie nazywanymi „henną”. Bardzo mnie to cieszy, bo to znak, że temat Was interesuje i chcecie zgłębiać go bardziej świadomie. Pomyślałam więc, że zbiorę wszystkie te pytania i odpowiedzi w jednym miejscu tak, aby każdy mógł sięgnąć po nie w razie wątpliwości. Mam nadzieję, że znajdziecie tu coś nowego dla siebie, a może nawet wskazówkę, która przyda się podczas Waszej własnej przygody z hennowaniem. W niedługim czasie przygotuję też osobny wpis, w którym pokażę, jak wygląda mój proces nakładania henny, opowiem o mieszankach, których używałam, i efektach, jakie udało mi się uzyskać. Chciałabym, żeby te treści były dla Was inspiracją i pomocą – zwłaszcza że każda „henna” to nieco inna historia, a warto wiedzieć, czego można się po niej spodziewać.

Perth, jak to jest żyć w najbardziej odizolowanej metropolii świata?

Perth, jak to jest żyć w najbardziej odizolowanej metropolii świata?

Wyobrażasz sobie mieszkać na skraju pustyni i oceanu, gdzie za plecami rozciągają się nieokiełznane połacie outbacku, a przed Tobą otwierają się samotne, niezmącone fale oceanu? Miasto dumne, odizolowane, a jednak pełne życia. Wzniesione ręką ludzi, którzy nie znali strachu, potrafili ujarzmić naturę i przystosować ją do własnych potrzeb, choć wydawała się absolutnie niegościnna. Perth, stolica stanu Zachodnia Australia. Miasto odosobnione, w którym do najbliższej metropolii dzielą Cię trzy tysiące kilometrów, a jednak takie, które pulsuje codziennością i oferuje więcej, niż można sobie wyobrazić. To właśnie tutaj odnalazłam siebie i nauczyłam się na nowo rozumieć, co naprawdę liczy się w życiu.

Hair Hour #19 Hair Food: Macadamia + olej Jojoba

Hair Hour #19 Hair Food: Macadamia + olej Jojoba

Popularna ostatnio maska Hair Food: Macadamia powoli dobiega u mnie do końca opakowania. Nie spodziewałam się na początku, że tak uniwersalnie będzie odpowiadała na potrzeby moich włosów. Nieco więcej na jej temat opowiem Wam w najbliższym wpisie poświęconemu jej recenzji. Wczoraj cały dzień spędziliśmy w górach koło naszego domu. Pare razy zmokliśmy, ja ponownie wróciłam z gałązkami we włosach więc o niczym innym tak nie marzyłam jak o jak najszybszym ich umyciu.

Płukanka piwna: naturalny sekret na lśniące i mocne włosy [efekty po 5 tygodniach]

Płukanka piwna: naturalny sekret na lśniące i mocne włosy [efekty po 5 tygodniach]

O płukance piwnej słyszałam od czasu do czasu od różnych jej zwolenników. Podchodziłam jednak do niej z dużą rezerwą, bo trudno było mi sobie wyobrazić, jak piwo może działać regenerująco i odżywczo na włosy, przecież to alkohol. Trwałam więc w swoim „piwnym pesymizmie”, aż do momentu, kiedy Iwona z Hair Witch Project zaczęła podstępnie edukować mnie poprzez zdjęcia swoich włosów po piwnym spa, publikowane na Instagramie. Przeczytałam jej posty na ten temat, przeszukałam kilka stron w Internecie i w końcu postanowiłam przekonać się na własnej skórze (a właściwie włosach), jak to z tym piwem naprawdę jest.



Pierwsze podejście

Piątkowy wieczór. Za oknem miasto powoli budziło się do nocnego życia, a u mnie w mieszkaniu panował spokój i cisza. W tle delikatnie sączyła się muzyka, tym razem postawiłam na klasyki lat 80’, bo nie ma dla mnie lepszej muzyki do szykowania się do wyjścia jak kawałki Bon Jovi, Alphaville, Modern Talking czy mojego ukochanego A-HA. Albert krzątał się po mieszkaniu. Za jakieś dziesięć minut mieliśmy wychodzić na miasto, spotkać się ze znajomymi, a ja, zamiast poprawiać makijaż czy wybierać buty, stałam nad kuchennym blatem i przelewałam piwo do miseczki, żeby spokojnie odgazowało się do następnego dnia.

Śmieszne, prawda? Jeszcze kilka miesięcy wcześniej parsknęłabym śmiechem na sam pomysł, że będę traktować piwo jak luksusowe serum do włosów. A jednak, po raz pierwszy wzięłam się za tę metodę z mieszanką ciekawości i niepewności. Czułam się trochę jak nastolatka testująca babcine porady na piękne włosy, wiecie takie znalezione w starym, pożółkłym zeszycie, który pamięta jeszcze ubiegłe tysiąclecie.

Nie przypuszczałam wtedy, że ta spontaniczna decyzja stanie się początkiem małej tradycji. W ciągu kolejnych pięciu tygodni powtarzałam płukankę dziewięć razy i za każdym razem patrzyłam w lustro z coraz większym zdumieniem. Do dziś biję się w pierś, że tak długo trwałam w swojej ignorancji, to kolejna „babcina metoda”, która w moim przypadku okazała się prawdziwym strzałem w dziesiątkę.


Właściwości piwa - bomba witaminowa

Zanim jednak przeszłam do praktyki, zaczęłam zastanawiać się: co tak naprawdę kryje się w tym zwykłym piwie, że włosom może być po nim lepiej? Przecież na co dzień traktujemy je raczej jako towarzysza spotkań niż kosmetyk z domowej półki. A jednak, im więcej czytałam, tym bardziej otwierały mi się oczy. Okazało się, że w tej złocistej cieczy jest znacznie więcej niż tylko bąbelki i procenty.

A więc przejdźmy do składników piwa, którymi są:
  • woda – oczywista baza,
  • słód – niepozorny magik pełen cukrów, peptydów i witamin z grupy B, a przy tym źródło wapnia, sodu, potasu i fosforu,
  • drożdże – prawdziwa skarbnica: witaminy z grupy B, aminokwasy i cała lista minerałów takich jak żelazo, potas, jod, miedź, sód, kobalt, fosfor, mangan, selen, chrom czy cynk,
  • chmiel – który nadaje piwu charakterystyczną goryczkę, ale wnosi też białka, olejki chmielowe, flawonoidy, substancje goryczkowe i garbniki.

I nagle wszystko zaczęło układać się w całość ! 

Białka i aminokwasy z drożdży mogą odbudowywać strukturę włosa, wygładzając jego powierzchnię i wypełniając ubytki. Dzięki temu włosy stają się mocniejsze, odporniejsze i odzyskują blask oraz jedwabistość. Słód dostarcza minerałów i witamin, których włosy łakną jak pustynia deszczu, a chmiel (poza tym, że świetnie reguluje pracę gruczołów łojowych i pomaga przy przetłuszczaniu) działa także bakteriobójczo, co czyni go sprzymierzeńcem w walce z łupieżem. Do tego witaminy i minerały zawarte w piwie wspierają krążenie w skórze głowy, odżywiają cebulki i pomagają uzupełniać niedobory.

Kiedy tak zagłębiałam się w te informacje, coraz bardziej przekonywałam się, że to nie żadna dziwaczna fanaberia, tylko naturalny kosmetyk pełen wartości odżywczych. Nagle piwo przestało kojarzyć mi się wyłącznie z alkoholem, zaczęłam dostrzegać w nim wielki pielęgnacyjny potencjał, taki trochę zapomniany i niedoceniany babciny skarb, a jednak niezwykle pomocny w pielęgnacji włosów.



A co z alkoholem?
Oczywiście, nie wszystko w piwie działa tak idealnie. Alkohol to mały minus całej tej historii i to właśnie on przez długi czas powstrzymywał mnie przed wypróbowaniem płukanki. Bo jak coś, co potencjalnie wysusza, miałoby odżywiać i regenerować włosy? Brzmiało to jak sprzeczność. Na szczęście okazało się, że i na to jest sposób. Wystarczy pozbyć się alkoholu z piwa.. i w następnym akapicie opowiem wam jak to zrobić. 
To bardzo proste, a skuteczne i nagle to, co wydawało się największą wadą, przestało być problemem.

Jak przygotować płukankę piwną?

Przygotowanie płukanki jest naprawdę proste i od pierwszego przygotowania wyglądało mi na coś co z pewnością mogłaby robić moja Babcia. A więc na początku muismy:

  1. Wybrać piwo – jasne lub ciemne, zależnie od tego, co masz pod ręką albo co lubisz.
  2. Przelać do naczynia – możesz użyć połowy butelki lub całego piwa, wszystko zależy od długości Twoich włosów.
  3. Odstawić na 12 godzin – najlepiej w spokojne miejsce, aby odparowała część alkoholu i ulotniły się bąbelki.
  4. Rozcieńczyć z wodą – w proporcji 1:1.
  5. Polej włosy płukanką – użyj jej jako ostatniego płukania, już po umyciu włosów.
I to wszystko! Tak przygotowana mieszanka jest gotowa do użycia. Zwyczajny napój zamienia się w prosty, naturalny eliksir, który potrafi zrobić dla włosów więcej niż niejedna odżywka z drogerii.

Efekty płukanki piwnej

Moje małe „piwne wyzwanie” rozpoczęłam 20 maja. Już wtedy włosy były w całkiem dobrej kondycji, miały zdrowy blask i sypkość, z których byłam zadowolona. Ku mojemu zdziwieniu, płukanka sprawiła, że te atuty zostały jeszcze bardziej podkręcone. Włosy stały się lśniące, miękkie i jakby lekkie w dotyku, a ja coraz częściej łapałam się na tym, że z niedowierzaniem przyglądam się ich odbiciu w lustrze.



25 maja
Tego dnia włosy były świeżo po nałożeniu mieszanki henny i indygo. Naturalnie zrobiły się trochę spuszone i niesforne, ale na szczęście szybko udało mi się opanować ten mały chaos, olejowanie w połączeniu z płukanką piwną przywróciło im gładkość i ujarzmiło rozgardiasz.


31 maja

Kilka dni później, po kolejnym użyciu płukanki, zauważyłam, że włosy błyszczą jeszcze bardziej niż ostatnio. Ten połysk był wyraźniejszy, jakby światło odbijało się od każdego kosmyka. Do tego doszła lekkość i miękkość, miałam wrażenie, że pasma układają się same, bez większego wysiłku z mojej strony. Coraz bardziej przekonywałam się, że ta płukanka naprawdę działa i z każdym kolejnym użyciem efekty są lepsze.



6 czerwca
Tego dnia efekt przerósł moje oczekiwania, włosy nie tylko pięknie błyszczały, ale zyskały też wyjątkową objętość. Pasma wyglądały lekko i sprężyście, jakby nagle było ich więcej. Czułam, że płukanka zaczyna działać coraz mocniej, nie tylko podkreślała blask, ale też dodawała włosom życia i naturalnego uniesienia.


12 czerwca

Tym razem najbardziej zaskoczyła mnie sypkość włosów, była wręcz niesamowita. Każdy kosmyk wydawał się lekki, miękki i zupełnie niezależny, a przy tym całość wyglądała bardzo naturalnie i zdrowo. Przeczesywanie włosów palcami było czystą przyjemnością, tak jakby nagle stały się delikatne jak jedwab.



15 czerwca
To był dzień po drugim nałożeniu mieszanki henny i indygo, do tego jeszcze czterogodzinny lot i zaledwie trzy godziny snu, mogłoby się wydawać, że moje włosy będą w opłakanym stanie. A jednak płukanka piwna zadziałała jak tarcza ochronna. Mimo hennowania nie pojawiło się typowe przesuszenie, a ku mojemu zdziwieniu pasma nawet lekko się błyszczały. Wyglądały zdecydowanie lepiej, niż mogłam się spodziewać po tak intensywnym dniu.


19 czerwca
Kilka dni później, po kolejnej płukance piwnej, efekt był jeszcze bardziej widoczny. Włosy pięknie błyszczały i same z siebie zaczęły się układać, bez większego wysiłku z mojej strony. Każdy kosmyk leżał tam, gdzie powinien, a całość wyglądała lekko i zdrowo. Płukanka sprawiła, że włosy nie tylko zyskały blask, ale też stały się podatne na układanie, co wcześniej było dla mnie prawdziwym wyzwaniem.


25 czerwca
Kilka dni później, po następnej płukance piwnej, miałam wrażenie, że moje włosy osiągnęły niemal ideał. Były lekkie, sypkie, pięknie błyszczały i układały się dokładnie tak, jak chciałam. Czułam, że każdy kosmyk jest odżywiony i pełen życia, wyglądały jak po profesjonalnym zabiegu w salonie, a to wszystko dzięki tak prostej metodzie.


31 czerwca
Kolejne dni i kolejna płukanka piwna tylko utwierdziły mnie w przekonaniu, że to działa. Włosy wyglądały jeszcze lepiej niż wcześniej i były jednocześnie sypkie, gładkie i pełne blasku. Z każdym użyciem stawały się coraz mocniejsze i bardziej podatne na układanie, jakby piwo krok po kroku wydobywało z nich to, co najlepsze.


Podsumowanie

Przez te pięć tygodni moje włosy przeszły naprawdę sporo. Dwukrotnie nakładałam mieszankę henny i indygo, a tuż przed przeprowadzką postanowiłam wykorzystać całość, która została mi po wcześniejszym hennowaniu. Do tego doszła jeszcze poważna zmiana klimatu, z ekstremalnie suchego powietrza przeniosłam się w rejony subtropikalne, wilgotne. To dla włosów spore wyzwanie i wiem, że będą musiały się do tego jeszcze przez jakiś czas przyzwyczajać.


Na szczęście płukanka piwna okazała się w tym okresie niezastąpiona. Z każdym użyciem przywracała moim włosom blask, witalność i sypkość. Sprawiała, że były jedwabiste w dotyku, a przy tym łatwiej dawały się ułożyć w miękkie, naturalne fale. Dla mnie to nieoceniony pomocnik, który krok po kroku pomagał mi odzyskać piękne i zdrowo wyglądające pasma i na pewno będę dalej testować jej działanie w bardziej ustabilizowanych warunkach.


A Wy? Używałyście kiedyś piwa na włosy? To kiedyś była dość popularna metoda, a moim zdaniem zdecydowanie warto ją odświeżyć.


Pozdrawiam,
Madeline








Olejek OGX na włosy – moje pierwsze efekty po dodaniu do odżywki

Olejek OGX na włosy – moje pierwsze efekty po dodaniu do odżywki

Dzisiaj, z samego rana, usiadłam z kubkiem kawy i pomyślałam: czemu by nie podzielić się z Wami moimi pierwszymi wrażeniami po użyciu olejku OGX? To taki moment, kiedy dzień dopiero się zaczyna, jeszcze jest spokojnie, a głowa pełna świeżych myśli. Olejek stał się moim małym zaskoczeniem, bo sięgnęłam po niego bez większych oczekiwań, a okazał się naprawdę ciekawym odkryciem.


Moja mała mieszanka
Wczoraj postanowiłam trochę poeksperymentować i przygotowałam własną miksturę. Do miseczki wlałam łyżkę olejku OGX i wymieszałam ją z resztką mojej sprawdzonej odżywki Organic Care z olejkiem arganowym i kakaowym. Wybrałam właśnie tę odżywkę, bo znam ją jak własną kieszeń,  wiem dokładnie, jak działa na moje włosy, więc nie mogła mnie niczym zaskoczyć ani „popsuć” efektu.
Gotową mieszankę nałożyłam na rozczesane, wilgotne włosy i… trzymałam ją ponad godzinę. Trochę za długo, przyznaję, ale całkowicie zatraciłam się w filmie i kompletnie straciłam poczucie czasu.

Zdarza się, prawda? 😉
Po spłukaniu maski umyłam włosy zwyczajowo szamponem z tej samej serii Organic Care, a na zakończenie zrobiłam jeszcze płukankę piwną z ciemnego piwa, to już mój mały rytuał, który coraz bardziej lubię.


Efekt o poranku
Po całym zabiegu pozwoliłam włosom wyschnąć naturalnie, bez suszarki. Na noc zaplotłam je w luźny warkocz, żeby zobaczyć, jak ułożą się do rana. I muszę przyznać, że efekt przeszedł moje oczekiwania. Dzisiaj, kiedy spojrzałam w lustro, zobaczyłam włosy zdecydowanie piękniejsze niż w ostatnich dniach. Były lśniące, lekkie i sypkie, dokładnie takie, za jakimi zdążyłam już zatęsknić.


Co kryje olejek OGX?
Skład olejku OGX opiera się na olejku arganowym połączonym z lotnymi silikonami. I mam wrażenie, że to właśnie one w duecie z piwną płukanką zrobiły największą robotę.

Przyznam szczerze, że wcześniej moje włosy nie były wielkimi fankami silikonów. Używałam ich tylko od czasu do czasu, głównie na końcówki, żeby je zabezpieczyć. Bałam się tego efektu oblepienia i przeciążenia pasm. A tymczasem okazało się, że nie takie silikony straszne, jak je malują. Zwłaszcza, że te lotne, lekkie, które szybko odparowują z powierzchni włosa, nie zostawiając niechcianej warstwy.

Warto pamiętać, że silikony to też emolienty. Pomagają domknąć łuskę włosa i chronią go przed uszkodzeniami mechanicznymi. I właśnie to sprawia, że w odpowiedniej formie mogą być naprawdę pomocne, szczególnie wtedy, gdy włosy potrzebują wygładzenia i ochrony.


Podsumowanie
Ten mały eksperyment z olejkiem OGX pokazał mi, że czasem warto dać szansę produktom, wobec których mamy wątpliwości. Kilka prostych kroków – mieszanka z odżywką, godzina relaksu z filmem i moje ukochane piwne płukanie – a efekt potrafi naprawdę zaskoczyć. Blask, miękkość i lekkość włosów sprawiły, że poczułam się lepiej już od samego rana.

Dla mnie to znak, że pielęgnacja włosów nie zawsze musi być skomplikowana czy kosztowna. Czasem wystarczy odrobina konsekwencji i otwartość na nowe połączenia, żeby odkryć coś, co naprawdę działa.

Jestem ciekawa, jakie są Wasze ostatnie małe odkrycia w pielęgnacji? Może macie swoje ulubione triki, które dają spektakularne efekty, choć są banalnie proste? 

Pozdrawiam,
Madeline

Polecany post

Czy to tu się jeszcze pisze? – refleksja blogowa, powrót i sens pisania w 2025

Nie pamiętam, kiedy ostatni raz logowałam się tutaj bez poczucia lekkiego wstydu.. Wiesz, tego rodzaju „zaraz-napiszę-tylko-najpierw-odkurzę...

Copyright © Je suis Madeline , Blogger