Wyobrażasz sobie mieszkać na skraju pustyni i oceanu, gdzie za plecami rozciągają się nieokiełznane połacie outbacku, a przed Tobą otwierają się samotne, niezmącone fale oceanu? Miasto dumne, odizolowane, a jednak pełne życia. Wzniesione ręką ludzi, którzy nie znali strachu, potrafili ujarzmić naturę i przystosować ją do własnych potrzeb, choć wydawała się absolutnie niegościnna. Perth, stolica stanu Zachodnia Australia. Miasto odosobnione, w którym do najbliższej metropolii dzielą Cię trzy tysiące kilometrów, a jednak takie, które pulsuje codziennością i oferuje więcej, niż można sobie wyobrazić. To właśnie tutaj odnalazłam siebie i nauczyłam się na nowo rozumieć, co naprawdę liczy się w życiu.

Pierwsze spotkanie z Australią
Nigdy nie zapomnę tego uczucia, gdy po dwudziestodwugodzinnym locie po raz pierwszy ujrzałam wybrzeża Australii Zachodniej. Zmęczenie mieszało się z euforią, a serce biło szybciej niż kiedykolwiek wcześniej. Ekscytacja, strach i szczęście, którego nie da się opisać słowami, ogarnęły nas w tej jednej chwili. Spojrzałam na Alberta, ścisnęłam go za ramię i przytuliłam się mocno, jakbyśmy oboje chcieli się upewnić, że to dzieje się naprawdę.
Lata przygotowań, tysiące rozmów, planów i wyrzeczeń to wszystko kumulowało się w tym momencie. Perth przywitało nas z otwartymi ramionami, otulając ciepłem klimatu, urokiem dzikiej natury i uśmiechem życzliwych ludzi. Od pierwszych chwil czuliśmy, jakby to miejsce mówiło do nas: tu jest Wasz dom. To była chwila, w której świat podzielił się na „przed” i „po”, od tej pory wiedzieliśmy, że nic już nie będzie takie samo. W powietrzu unosił się zapach oceanu, palmy kołysały się na wietrze, a my czuliśmy, że dotarliśmy w miejsce, które daje spokój, radość i nowe początki.”

Kiedy powstało Perth?
Perth zostało założone w 1829 roku przez angielskiego kapitana Jamesa Stirlinga, który nadał mu nazwę na cześć szkockiego miasta o tej samej nazwie. Zanim jednak Anglicy zdecydowali się na budowę osady, wybrzeża Zachodniej Australii odkryli Holendrzy w XVII wieku. To oni jako pierwsi zeszli na ląd w okolicach dzisiejszej rzeki Łabędziej, ale po krótkich badaniach uznali, że klimat jest zbyt surowy, ziemia jałowa, a życie praktycznie niemożliwe. „Tu nikt nie przeżyje” – mieli powiedzieć marynarze, odrzucając te tereny jako bezużyteczne. Ponad 100 lat później przypłynęli jednak Anglicy i w miejscu, które wcześniej wydawało się nieprzyjazne, zbudowali... miasto.
Miasto rosło powoli, ale z determinacją. W 1856 roku królowa Wiktoria nadała mu prawa miejskie, a już w 1877 roku udało się połączyć je linią telegraficzną z oddaloną o prawie trzy tysiące kilometrów Adelajdą, co w tamtych czasach było prawdziwym osiągnięciem. Prawdziwy rozkwit nastąpił jednak wraz z odkryciem złota i innych minerałów, które przyciągnęły tu ludzi żądnych przygód i dobrobytu. Perth leży nad rzeką Łabędzią, wciśnięte między dwie pustynie, odgrodzone hektarami spalonej słońcem ziemi od metropolii wschodniego wybrzeża.
Dziś mieszka tu ponad 2,2 miliona osób, czyniąc z niego jedyną metropolię Zachodniej Australii, stanu, który zajmuje niemal jedną trzecią całego kontynentu. To miasto, które powstało nie wbrew naturze, lecz dzięki uporowi i wierze ludzi, że można ją oswoić. W jego historii widać siłę marzeń i nieustępliwości, które do dziś są wpisane w DNA mieszkańców, ludzi twardych, odważnych i pełnych nadziei, że niemożliwe da się zamienić w codzienność.
Warto również wspomnieć, że Perth jest jedną z nielicznych metropolii, która nie została zbudowana jako kolonia karna, ale od początku jako osada do kolonizacji tych ziem.
Miasto nad oceanem
Perth rozciąga się wzdłuż wybrzeża. Od najbardziej wysuniętej na północ dzielnicy do tej najbardziej na południu jest około 130 kilometrów. Na szerokość – około 30 kilometrów, a samo centrum sięga około 20 kilometrów wzdłuż rzeki w głąb lądu.
Miejscowi żartują, że gdyby nie przepisy budowlane, miasto miałoby pewnie 700 kilometrów wzdłuż oceanu, bo każdy Australijczyk marzy o domu przy plaży. Perth jest jak wstęga ciągnąca się nad morzem, codziennie możesz być nad wodą i czuć, że ocean to Twój sąsiad. To miejsce, gdzie wschody słońca pachną solą, a zachody mają barwy, które trudno znaleźć gdziekolwiek indziej.
Samotność w wielkim stylu
Najbliższym dużym miastem porównywalnym do Perth jest Adelajda, oddalona o 3 tysiące kilometrów. Najbliższe miasteczko liczące kilka tysięcy mieszkańców leży około 200 kilometrów na południe. Na północ prowadzą tylko dwie utwardzone drogi, gdzie zaleca się poruszanie autem z napędem 4x4. Zbaczając z nich w razie awarii, można wpaść w prawdziwe kłopoty, bo klimat jest bezlitosny, a brak zasięgu sprawia, że pomoc może nigdy nie nadejść. Zasięg kończy się zaledwie kilkaset kilometrów za miastem, a dalej czeka tylko pustynia, wysokie temperatury i dzika przyroda. Ale właśnie w tym tkwi piękno Zachodniej Australii, tutaj żyją ludzie niezwykle twardzi, zahartowani, wierzący, że ciężką pracą budują nie tylko swój los, ale też dobrobyt kraju. To samotność, która zamiast przerażać, daje poczucie wolności i wyjątkowości miejsca.
Życzliwość Australijczyków
A wracając do naszych pierwszych wrażeń to te pierwsze dni były dla nas jak szok kulturowy. Ludzie w Perth są niesamowicie życzliwi, otwarci i uśmiechnięci. Na każdym kroku czuć ducha australijskiego spokoju i luzu, połączonego z ciężką pracą i wzajemnym wsparciem. Kiedy gubiliśmy się w mieście, podchodzili do nas nieznajomi, pytając, czy mogą pomóc. Chyba wyglądaliśmy jak typowi turyści, którzy dopiero uczą się poruszać po drugiej stronie Świata (w Australii obowiązuje ruch lewostronny nawet na chodnikach). Często wystarczyło powiedzieć, że dopiero się tu przeprowadziliśmy, a słyszeliśmy: „Pokochacie Australię, to najlepsze miejsce na Ziemi”. Ta miłość do ojczyzny jest u nich szczera, głęboka, wręcz wzruszająca. Widać ją w codziennych gestach ,w uśmiechu sprzedawcy, w uprzejmości kierowcy autobusu, w rozmowach z nieznajomymi przy kawie.
Odległości, które zmieniają życie
Australijczycy z Perth rzadko podróżują na wschodnie wybrzeże i jest to spowodowane głównie przez ceny biletów i ogromne odległości. Bilety międzykontynentalne są dosyć wysokie. Zależy od pory dnia i tygodnia, ich cena sięga od 300 $ w jedną stronę do ponad 1 tys. $. My aby zamknąć się w 600 $ z Perth do Brisbane lecieliśmy w środku nocy w środku tygodnia, bo loty w weekendy są najdroższe. Czyli w obie strony najtańsza opcja to około 600$ na osobę a gdzie rodzina? Większość ludzi latająca z jednego wybrzeża na drugie odbywa loty służbowe. Odległości w Australii są przeogromne. Dla porównania na zdjęciu mamy Australie naniesiona na Europę. Wyobrażacie sobie aby jechać z Portugalii do Turcji na weekendowy wypad ? Towarzyszy temu 4,5 h spędzonej w samolocie i podwójna zmiana strefy czasowej. Jest to dosyć ciężkie do przestawienia się na 2-3 dni. Zobaczcie jak działa w Polsce zmiana czas z zimowego na letni gdzie traci się tylko 1 godzinę. Wyobraźcie sobie również, że między Portugalią, Bośnią i Norwegią rozciągają się bezkresy pustyń i nie ma kompletnie nic.
Gdzie wyjeżdżają mieszkańcy Perth na wakacje ?
Nie na wschodnie wybrzeże jak już wiecie. Ludzie mieszkający w dużym mieście nie chcą spędzać swoich wolnych dni jadąc do jeszcze bardziej zatłoczonego miasta. Wybierają więc głównie na wakacje Indonezję (najczęściej Bali) i wyspy dookoła niej między innymi ze względu na tę samą strefę czasową. Wiąże się to również z ceną biletów, które są o wiele niższe. Jest też wiele biur podróży i organizowanych wycieczek w tamte rejony, którą są naprawdę bardzo tanie i powszechnie dostępne dla typowego Aussie. Cena biletów to około 500 $ w obie strony za dobre warunki turystyczne + zawsze wyjeżdżamy poza granice kraju i poznajemy coś nowego.
Społeczność i spędzanie czasu razem
Australijczycy uwielbiają spędzać czas wspólnie. W Perth sercem takich spotkań jest Kings Park czyli ogromny park, w którym odbywają się wesela, urodziny, pikniki i grille. To miejsce, gdzie spotyka się całe miasto, by cieszyć się wolnymi chwilami. Jest to spowodowane tym, że Australijczycy traktują swoje domy jak twierdze. Do siebie zapraszają tylko bliskich, ludzi, którym ufają. Dlatego wspólne życie społeczne kwitnie na świeżym powietrzu: w parkach, na plażach i przy ogniskach. Ta mieszanka prywatności i otwartości tworzy unikalną kulturę bycia razem.

Prawdziwa Australia
Wielu powtarza, że prawdziwą Australię można poczuć dopiero w Zachodniej części kraju. Wystarczy odjechać 100 kilometrów od Perth, by zobaczyć dziko biegające kangury, białe plaże i ocean o odcieniach, których nie da się porównać z niczym innym, ale o tym możecie więcej poczytać tutaj. Pustynna lokacja miasta ma to do siebie, że możemy obserwować tutaj roślinność całkowicie odmienną od tej do czego jesteśmy przyzwyczajeni, mimo tego w centrum miasta jest ogromny Ogród Botaniczny do którego wstęp jest darmowy, a gdzie możemy spotkać roślinność z całego kraju.

Moje miejsce na ziemi
Życie w Perth często porównuje się do życia spokojnego, prowadzonego na własnych warunkach, takiego, które uczy doceniania codzienności i daje poczucie szczęścia. Nie oznacza to jednak nudy, wręcz przeciwnie. Tutaj możesz robić to, na co masz ochotę: rozwijać swoje pasje, odkrywać nowe zainteresowania, podróżować, pracować czy poznawać inspirujących ludzi. A temu wszystkiemu towarzyszy niezwykły spokój, coś, co oczyszcza umysł i pozwala obrać własny kurs, dążąc do marzeń bez ciągłego presji i porównywania się z innymi. To właśnie tutaj zrozumiałam, jak ogromne szczęście mnie spotkało i jak wiele mam powodów do wdzięczności.
Każdego dnia dostrzegam, jak wielką wartością jest rodzina, przyjaciele i kraj, w którym się urodziłam. A przede wszystkim Mąż, którego doceniam coraz bardziej z każdą wspólnie spędzoną chwilą. W Australii zrozumiałam, co naprawdę liczy się w życiu. Widziałam wyraźnie, jak szybkie tempo, które towarzyszy nam w Polsce czy w całej Europie, potrafi zabierać radość i energię. Ciągła pogoń za lepszą pracą, wyższą wypłatą czy nowym samochodem nie ma żadnej wartości, jeśli nie masz z kim się nią dzielić. Perth pokazało mi, że szczęście to nie liczby na koncie, ale ludzie i chwile, które nadają sens każdemu dniu.

Bo co z tego, że mamy coraz więcej rzeczy, jeśli nie rozwijamy siebie, nie pogłębiamy swojej wiedzy i pasji, nie spędzamy czasu z rodziną i przyjaciółmi? Co z tego, jeśli brakuje nam odwagi do podróży, tych bliskich i dalekich? To właśnie podróżowanie otwiera nas na nowe doświadczenia i pozwala spojrzeć na życie z innej perspektywy. Jest taki piękny cytat:
"Świat jest jak książka, a ci, którzy nie podróżują, czytają tylko pierwszą stronę."
I nie zrozumcie mnie źle, nie trzeba od razu wyjeżdżać do Australii, Grecji czy Kanady, by mówić o podróżowaniu. Czasami wystarczy sobotnie popołudnie i odkrycie malowniczej wioski z jeziorem tuż obok swojego miasta, albo poznanie nowej historii miejsca, które codziennie mijamy. Podróż może być geograficzna, historyczna, ale też emocjonalna, każda z nich rozwija nas na swój sposób. To właśnie podróżowanie uczy doceniać małe chwile w codzienności, odsuwa od narzekania i sprawia, że zaczynamy wypatrywać nowych przygód, które czekają tuż za rogiem.

Perth stało się dla mnie nie tylko miejscem do życia, ale także przestrzenią do odnalezienia siebie. To tutaj nauczyłam się zwalniać, doceniać to, co mam i patrzeć w przyszłość z większym spokojem. W Australii odkryłam, że szczęście nie kryje się w wielkich planach czy spektakularnych osiągnięciach, ale w drobnych chwilach, które budują nasze codzienne życie, porannej kawie na tarasie, spacerze nad oceanem czy uśmiechu bliskiej osoby.
Życie pokazało mi, że podróż wcale nie musi oznaczać zmiany kontynentu. Czasem wystarczy zmienić perspektywę i pozwolić sobie zobaczyć świat na nowo – nawet ten tuż obok. Bo w gruncie rzeczy każda droga, którą wybieramy, jest podróżą. A najpiękniejsza z nich to ta, która prowadzi nas w głąb siebie.
A Wy? Czy mieliście w swoim życiu takie miejsce, które sprawiło, że zatrzymaliście się na chwilę i pomyśleliście: to właśnie tutaj jestem naprawdę szczęśliwy?
Pozdrawiam,
Madeline
Sama chętnie zamieszkała bym na jakiś czas w takim miejscu. 😊
OdpowiedzUsuńNaprawdę warto :) Chociażby odetchnąć i poukładac myśli, ale zawesze polecam nasze polskie góry ;) Pare razy w roku jeździliśmy tam na "reset" :D
UsuńWow ale pięknie <3
OdpowiedzUsuńhttps://xthy.blogspot.com/
Sama chętnie bym tam zamieszkała... jest pieknie.
OdpowiedzUsuńja tez od kiedy poznalem kogos, kto tam mieszka
UsuńMiasto jest naprawdę piękne, jednakże nie chciałabym mieszkać w Australii, bo doceniam nasz kraj. Mimo wszystko podziwiam Cię, że postanowiłaś się tam przeprowadzić na stałe. Pozdrawiam! wy-stardoll.blogspot.com
OdpowiedzUsuńPrzeprowadzka do Australii to kwestia kilku lat ;) My docenialiśmy Polskę przed wyjazdem, ale to co dostrzegliśmy po wyjeździe jest miażdżące. Mamy tak piękny i poukładany wartściowo kraj jakich mało na świecie. Postanowiliśmy jednak wyjechać aby popodróżować i dobrze sławić imię naszej Ojczyzny za granicą. To jest niesamowita duma odpowiadając na pytanie mówić "Jestem z Polski"!
UsuńNiesamowite miasto, ja chyba nie chciałabym mieszkać poza Europą, ale chętnie odwiedziłabym kiedyś Australię. Co do podróżowania zgadzam się w 100%, nic takie nie rozwija i nie daje takiej przyjemności jak odkrywanie nowych miejsc, czasem bardzo odległych, innym razem znajdujących się w niedalekim sąsiedztwie, ale ciekawych.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą w 100% :) Podróżować można w nieograniczony sposób :) A co do mieszkania to Polska jest dla mnie idealna wręcz ;D Fajnie jest pomieszkać gdzieś indziej i zobaczyć jak to wygląda w innym kraju, ale tylko na kilka lat ;)
UsuńPięknie tam jest <3 Zostaną Wam w pamięci naprawdę piękne wspomnienia ;)
OdpowiedzUsuńOj tak ;) było to bardzo piękne przeżycie. Myślę, że dlatego tak pokochaliśmy to miasto bo jednak dużo wspólnego ma Perth z Polską :)
UsuńZaimponowałaś mi odwagę przeprowadzić się tak daleko na drugi koniec świata ! Cieszę się, że masz przy sobie męża :D Przyznam, że ja tak panicznie boje się pająków... że oglądam tylko ten kraj w filmach przyrodniczych haha :D
OdpowiedzUsuńBez niego nie dałabym rady, to moja siła ;) A pająków w miastach praktycznie nie ma na szczęście ;) Wszystko tutaj jest od nich pryskane, a już zwłaszcza domy ;). Jak to powiedziałam nam znajoma na początku "spokojnie, nie spinajcie się ich jest bardzo mało w miastach bo im śmierdzi wszystko:D". Żeby zobaczyć takiego pająka większego od tych w Polsce to trzeba wybrać się gdzieś poza miasto, w outback ;) Choć nie mówię ze ich wcale nie ma bo ja 1 pająka widziałam takiego większego od ręki, 2-3 dnia po przyjeździe :D ale było to na obrzeżach miasta praktycznie i jeszcze był to "dobry pająk" czyli taki, który jest bardzo mało groźny dla ludzi, a je inne pająki, które są mocno jadowite ;)
UsuńJa z chęcią bym tam zamieszkała :) Piękne miejsce!!!!
OdpowiedzUsuńładnie tu kurcze chętnie bym przyjechała pozwiedzać ;)
OdpowiedzUsuńWarto śledzić ceny biletów ;) Ostatnio krewni przyjechali do znajomych za 1500 zł. w obie strony :) Lot wtedy trwa dłużej bo jest więcej przesiadek, ale to dla mało kogo stanowi problem ;)
UsuńEnjoyed this post
OdpowiedzUsuńJadieegosh
Australia to jak piękny koniec świata.
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się, że aż tak :) Warto się wybrać chociaż ten raz w życiu ;)
UsuńAustralia od dłuższego czasu mocno mnie intryguje, jest na pierwszym miejscu wymarzonych miejsc, do których chcę polecieć, ale zgadzam się, że podróżowanie to nie tylko te dalekie loty, ale nawet wycieczka po własnym mieście czy okolicach już tym podróżowaniem i poznawaniem nowych rzeczy jest.
OdpowiedzUsuńDla mnie właśnie takie poznawanie coraz to nowych zakątków miasta czy okolicy jest najpiękniejszą podróżą :) Bo co z tego, że wyjedziesz nawet do Australii skoro po tygodniu czy dwóch będzie dla Ciebie czymś "zwyczajnym", ze tu jesteś i nie będziesz potrafił cieszyć się z codzienności :)
UsuńCiekawy wpis i ciekawe miasto. Wiedziałam oczywiście, że Australia jest ogromna, ale nie zdawałam sobie sprawy, że te odległości są aż tak ogromne. Tym bardziej podziwiam, że wybraliście to miejsce do mieszkania, a nie tak jak większość wschodnie wybrzeże, gdzie skupisko wielkich, "ważniejszych" miast.
OdpowiedzUsuńBardzo fajny artykuł. Zastanawiam się czy na kurs językowy wybrać Melbourne czy właśnie Perth. Chciałabym dodatkowo pracować i nie wiem czy czasem w Perth nie będzie trudniej znaleźć dorywczą pracę.
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że świetnie to wszystko opisałaś, czytałam z zapartym tchem, niczym najlepszą książkę!
OdpowiedzUsuńDystans, o którym wspominasz, faktycznie jest ogromny! Dla mnie trochę abstrakcyjny, bo Irlandia jest tak małym krajem, że Australia wydaje się przy niej GIGANTEM. Tak bardzo przyzwyczaiłam się do tutejszych realiów, że nie ogarniam tych australijskich odległości ;) Świetnie to zobrazowałaś naniesieniem konturów Australii na Europę. KOLOS!
Zgadzam się z Twoimi przemyśleniami. W filmie "Into the Wild" padają słowa "happiness only real when shared". Im dłużej żyję, tym bardziej się z nimi zgadzam. Fajnie, że znaleźliście swoje miejsce na ziemi, to bardzo ważne. No i wielkie dzięki, że dałaś mi się poznać - gdybyś się dzisiaj u mnie nie odezwała, nie miałabym do czytania tych interesujących wpisów! ;)
Twoje słowa to dla mnie prawdziła radość i piękny prezent na dziś! ❤️ Ogromnie się cieszę, że czytało Ci się to z takim zaciekawieniem to dla mnie największy komplement ❤️ . Australia faktycznie potrafi zadziwić swoimi odległościami… czasem mam wrażenie, że tu „blisko” oznacza kilka godzin jazdy 😉. Te słowa z Into the Wild też bardzo we mnie rezonują im więcej podróżuję i im dłużej żyję, tym mocniej czuję, że radość jest pełna tylko wtedy, gdy można się nią dzielić i choć ciesze się, że mogę dzielić je z moim Mężem a teraz również Synkiem. To jednak wciąż bardzo brakuje mi mojej rodziny i przyjaciół z Polski, lecz to jest właśnie cena emigracji...Cieszę się, że nasze internetowe ścieżki się skrzyżowały i mogłyśmy się poznać, mam przeczucie, że to początek wielu ciekawych rozmów! ❤️
Usuń