Płukanka piwna: naturalny sekret na lśniące i mocne włosy [efekty po 5 tygodniach]
O płukance piwnej słyszałam od czasu do czasu od różnych jej zwolenników. Podchodziłam jednak do niej z dużą rezerwą, bo trudno było mi sobie wyobrazić, jak piwo może działać regenerująco i odżywczo na włosy, przecież to alkohol. Trwałam więc w swoim „piwnym pesymizmie”, aż do momentu, kiedy Iwona z Hair Witch Project zaczęła podstępnie edukować mnie poprzez zdjęcia swoich włosów po piwnym spa, publikowane na Instagramie. Przeczytałam jej posty na ten temat, przeszukałam kilka stron w Internecie i w końcu postanowiłam przekonać się na własnej skórze (a właściwie włosach), jak to z tym piwem naprawdę jest.

Pierwsze podejście
Zanim jednak przeszłam do praktyki, zaczęłam zastanawiać się: co tak naprawdę kryje się w tym zwykłym piwie, że włosom może być po nim lepiej? Przecież na co dzień traktujemy je raczej jako towarzysza spotkań niż kosmetyk z domowej półki. A jednak, im więcej czytałam, tym bardziej otwierały mi się oczy. Okazało się, że w tej złocistej cieczy jest znacznie więcej niż tylko bąbelki i procenty.
- woda – oczywista baza,
- słód – niepozorny magik pełen cukrów, peptydów i witamin z grupy B, a przy tym źródło wapnia, sodu, potasu i fosforu,
- drożdże – prawdziwa skarbnica: witaminy z grupy B, aminokwasy i cała lista minerałów takich jak żelazo, potas, jod, miedź, sód, kobalt, fosfor, mangan, selen, chrom czy cynk,
- chmiel – który nadaje piwu charakterystyczną goryczkę, ale wnosi też białka, olejki chmielowe, flawonoidy, substancje goryczkowe i garbniki.
I nagle wszystko zaczęło układać się w całość !
Białka i aminokwasy z drożdży mogą odbudowywać strukturę włosa, wygładzając jego powierzchnię i wypełniając ubytki. Dzięki temu włosy stają się mocniejsze, odporniejsze i odzyskują blask oraz jedwabistość. Słód dostarcza minerałów i witamin, których włosy łakną jak pustynia deszczu, a chmiel (poza tym, że świetnie reguluje pracę gruczołów łojowych i pomaga przy przetłuszczaniu) działa także bakteriobójczo, co czyni go sprzymierzeńcem w walce z łupieżem. Do tego witaminy i minerały zawarte w piwie wspierają krążenie w skórze głowy, odżywiają cebulki i pomagają uzupełniać niedobory.
Kiedy tak zagłębiałam się w te informacje, coraz bardziej przekonywałam się, że to nie żadna dziwaczna fanaberia, tylko naturalny kosmetyk pełen wartości odżywczych. Nagle piwo przestało kojarzyć mi się wyłącznie z alkoholem, zaczęłam dostrzegać w nim wielki pielęgnacyjny potencjał, taki trochę zapomniany i niedoceniany babciny skarb, a jednak niezwykle pomocny w pielęgnacji włosów.
Jak przygotować płukankę piwną?
Przygotowanie płukanki jest naprawdę proste i od pierwszego przygotowania wyglądało mi na coś co z pewnością mogłaby robić moja Babcia. A więc na początku muismy:
- Wybrać piwo – jasne lub ciemne, zależnie od tego, co masz pod ręką albo co lubisz.
- Przelać do naczynia – możesz użyć połowy butelki lub całego piwa, wszystko zależy od długości Twoich włosów.
- Odstawić na 12 godzin – najlepiej w spokojne miejsce, aby odparowała część alkoholu i ulotniły się bąbelki.
- Rozcieńczyć z wodą – w proporcji 1:1.
- Polej włosy płukanką – użyj jej jako ostatniego płukania, już po umyciu włosów.
Efekty płukanki piwnej
Moje małe „piwne wyzwanie” rozpoczęłam 20 maja. Już wtedy włosy były w całkiem dobrej kondycji, miały zdrowy blask i sypkość, z których byłam zadowolona. Ku mojemu zdziwieniu, płukanka sprawiła, że te atuty zostały jeszcze bardziej podkręcone. Włosy stały się lśniące, miękkie i jakby lekkie w dotyku, a ja coraz częściej łapałam się na tym, że z niedowierzaniem przyglądam się ich odbiciu w lustrze.
Kilka dni później, po kolejnym użyciu płukanki, zauważyłam, że włosy błyszczą jeszcze bardziej niż ostatnio. Ten połysk był wyraźniejszy, jakby światło odbijało się od każdego kosmyka. Do tego doszła lekkość i miękkość, miałam wrażenie, że pasma układają się same, bez większego wysiłku z mojej strony. Coraz bardziej przekonywałam się, że ta płukanka naprawdę działa i z każdym kolejnym użyciem efekty są lepsze.
Tym razem najbardziej zaskoczyła mnie sypkość włosów, była wręcz niesamowita. Każdy kosmyk wydawał się lekki, miękki i zupełnie niezależny, a przy tym całość wyglądała bardzo naturalnie i zdrowo. Przeczesywanie włosów palcami było czystą przyjemnością, tak jakby nagle stały się delikatne jak jedwab.
Podsumowanie
Przez te pięć tygodni moje włosy przeszły naprawdę sporo. Dwukrotnie nakładałam mieszankę henny i indygo, a tuż przed przeprowadzką postanowiłam wykorzystać całość, która została mi po wcześniejszym hennowaniu. Do tego doszła jeszcze poważna zmiana klimatu, z ekstremalnie suchego powietrza przeniosłam się w rejony subtropikalne, wilgotne. To dla włosów spore wyzwanie i wiem, że będą musiały się do tego jeszcze przez jakiś czas przyzwyczajać.
Na szczęście płukanka piwna okazała się w tym okresie niezastąpiona. Z każdym użyciem przywracała moim włosom blask, witalność i sypkość. Sprawiała, że były jedwabiste w dotyku, a przy tym łatwiej dawały się ułożyć w miękkie, naturalne fale. Dla mnie to nieoceniony pomocnik, który krok po kroku pomagał mi odzyskać piękne i zdrowo wyglądające pasma i na pewno będę dalej testować jej działanie w bardziej ustabilizowanych warunkach.
A Wy? Używałyście kiedyś piwa na włosy? To kiedyś była dość popularna metoda, a moim zdaniem zdecydowanie warto ją odświeżyć.
O takiej pluksnce kiedyś mówiła mi babcia. Sama jej nie stosowałam, ale skoro działa, to muszę spróbować. Moim włosom zdecydowanie brak blasku.
OdpowiedzUsuńpodobno kiedys robila furorę 😁 od jakiegos czasu sumiennie słucham sie rad Babci 😁 jak mowi ze cos działało to juz nawet nie pytam jak tylko probuje na własnej skórze ;)
UsuńJuż moja babcia stosowała płukanki z piwa :)
OdpowiedzUsuńBabcine mądrości sa najlepsze ;) warto wyprobowac :)
UsuńNo to włoski miały imprezkę, haha ;D
OdpowiedzUsuńoj tak dokładnie :D
UsuńPłukankę octową stosuję, ale piwnej to jeszcze nigdy :D
OdpowiedzUsuńPolecam serdecznie ;) Właśnie ja musze octową teraz spróbować :D
UsuńSłyszałam o takiej płukance, ale jeszcze nie stosowałam.
OdpowiedzUsuńwarto wypróbować ;) zwłaszcza, że nie potrzeba do tego całego piwa, nawet nie pół ;)
UsuńSłyszałam o pozytywnych właściwościach takiej piwnej płukanki, ale nie miałam jeszcze okazji wypróbować jej na swoich włosach.
OdpowiedzUsuń